Cała drżałam.
Camil jakby to zauważył i odpuścił sobie, odsuwając się.
- Przepraszam.
Skinęłam głową. jednym ruchem w dłoni pojawiło się jabłko, które nadgryzłam.
- Nie masz za co. Przyzwyczaiłam się do tego, że faceci mają mi wszystko za złe.
Siedziałam w biurze Camila dziwnie podejrzliwa. Był na miejscu podpalenia.. Czyli najprawdopodobniej widział Mickaela.
Czemu był podejrzliwy? Wątpiłam już, by zależało mu na mnie.
- Tenshi.. - Camil oparł się o moje ramiona - Ile razy mam Cię przepraszać?
- Nie.. Nie o to chodzi.. Nie ważne..
Szybko wstałam i podeszłam do okna.
- Kiedy jest pełnia? pytanie czysto teoretyczne..
- Za cztery dni.. A o co chodzi?
- Moi rodzice.. Każą się wystrzegać mi pełni.. - Spojrzałam na Niego i rozwiązałam włosy tak, że opadły na mundur.
- I słusznie.. Unikaj wtedy relacji z wampirami, najlepiej nie wychodź z domu..
- Czemu?
- Wiesz, że normalnie czarodziej i wampir nie mogą mieć dzieci? Ze względu na rywalizację?
Poczułam, jak robi mi się ciepło na policzkach, i że się rumienię. Cholera, zdradzę się.
- Nie.. - Szepczę.
- W dniu pełni jest tak zwane załamanie, które powoduje.. Małego psikusa.. - Uśmiechnął się.
- Coś jeszcze?
- Tak.. Ale to raczej nie będzie Ci potrzebne..
Zamarłam na moment..
Po chwili analizowania byłam jednak spokojna o siebie. Będę zdrowa.
Nagle naszedł nas kolega Camila.
- Ten facet z celi się awanturuje.. Z podpalonego domu.
- Już idę. Tenshi, zostań.
Wróciłam do domu i od razu co, to poszłam na górę i weszłam do pokoju, gdzie znajdował się Martin.
- A Tobie co ?
- Zaraz mnie trzaśnie.. Nie dość, że Camil ma Mickaela.. On mu wszystko wygada.
- Co takiego?!
- Wyjedźmy gdzieś, proszę.
- Za niedługo, ok? Wyjedziemy. Po prostu żeby nie było podejrzanie.
Przytuliłam się do Niego, po czym uśmiechnęłam się.
- Chce Ci się spać?
- Chcę, ale.. Wolę posiedzieć z Tobą, kochanie.
Nagle poczułam, jak jestem brana na ręce. Chowam głowę na ramieniu Martina.
- Mam pomysł. Weźmiesz gorącą kąpiel, ja Ci coś przygotuję, a potem się wymyśli, ok?
- Dobrze..
Zgodnie z obietnicą mój chłopak zaniósł mnie do łazienki, po czym wyszedł. Nalałam wody do wanny, po czym rozebrałam się, a gdy wanna była pełna, weszłam do niej, czując, jak woda jest ciepła.
Zamknęłam oczy i zanurkowałam, a potem znów się wynurzyłam. Otarłam oczy i zaczęłam się kąpać.
Po wszystkim zeszłam jedynie w ręczniku. Gdy Martin to zobaczył orientuję się, że ledwo się powstrzymał, żeby do mnie nie podejść.
- Kolacja już jest. - Uśmiechnął się.
Odwzajemniłam gest, po czym usiadłam przy stole, zakładając nogę na nogę.
- Tenshi... Ja pójdę się wykąpać, będę czekał w łóżku..
- Dobrze - Kiwnęłam głową i powoli zaczęłam jeść.
Wtedy mogłam trzeźwo pomyśleć. Wiedziałam, że mój związek z Martinem prędzej czy później się wyda. choć wolałam to później, albo nawet wcale.
Z biegiem czasu przestałam o tym myśleć. Moją głowę zajęła obawa.. Ile z nim przetrwam? Zapewne zostawi mnie dla innej, bądź odejdzie z dnia na dzień. Wstałam i włożyłam talerz do zmywarki, po czym otworzyłam szafkę nad nią i wzięłam tabletki nasenne.
Po wzięciu tabletek poszłam na górę. A gdy przekroczyłam próg moich drzwi, zobaczyłam leżącego Martina w samych białych bokserkach.
Jęknęłam w duchu i podeszłam do komody, by wziąć koszulę nocną. Lecz mój chłopak nie daje mi tego zrobić. Ino otworzyłam szafkę, poczułam jego dotyk na swoim ciele, na co od razu drgnęłam. Ten w odezwie mruknął i wtulił się w moje ciało.
- Będzie dobrze. - Powiedział czule.
Zbudziłam się zaspana. Wtulona w ciało Martina uśmiecham się, lecz gdy przypominam sobie o swojej pracy, moje zadowolenie zniknęło.
Szczerze mówiąc nie chciałam wstawać, byłam do tego sceptycznie nastawiona zwłaszcza, że musiałam się wstawić nie w biurze a.. W domu Camila.
Nie od dawna czułam, że on sam coś ukrywa. Zwłaszcza to, że mam zjawić się u Niego po papiery.
Nie miałam dziś do niczego głowy. Zwłaszcza, że miałam jechać do ... Szefa?
Położyłam się na Martinie i jęknęłam przestraszona. Ten od razu złapał mnie w mocnym uścisku.
- Wcale nie musisz do Niego iść.
- Muszę.. - Mówię niechętnie.
- Nie. Jakoś Ci to wybaczy.. Weź urlop zdrowotny..
- Chciałabym..
Wychodzę z uścisków Martina, po czym wstaję i ubieram się nie w mundur - a w tradycyjne ubranie.
Czerwona bluzka, czarne legginsy. Wyciągnęłam do tego czarne kozaki na szpilkach. Lubiłam je z powodu owych dziewięciu centymetrów, na które nie wyglądały.
- I po tym masz wracać. Będę czekać z obiadem.
Po upływie zaledwie pół godziny odjechałam i kierowałam się bardziej na wschód. Przejechałam ledwo cztery kilometry, i gdy podjechałam pod jego dom, Camil stał już na dworze i gdy mnie zobaczył, otworzył bramę.
Wjechałam do środka i zeszłam z motocykla. Stanęłam przed Camilem i ten od razu powitał mnie ciepłym uśmiechem.
- Nie jest Ci zimno?
- Nie.. To gdzie są te papiery?
- W domu, chodź.
Popatrzyłam na dom Camila i westchnęłam. Jego mieszkanie było bardziej przytulne i mniejsze. Wchodząc do środka odebrałam jednak inne wrażenie - pomimo ładnego wystroju, czułam złą energię.
- Kawy, herbaty?
- Kawy..
Camil uśmiechnął się i poszedł do kuchni zaparzyć kawy. Zrobił to szybko, gdyż jak się domyślam, woda już dawno temu była zagotowana. Położył na stole dwa kubki i miskę.
- Może ciasteczka?
- No dobrze.. Zwykle nie jadam..
- Czemu? - Usiadł na kanapie, a ja obok Niego.
- Albo nie mam ochoty, albo nie mam ich w domu.
- A to szkoda.. Niektóre ciasteczka powiększają energię magiczną, na przykład te.. Spróbuj..
Uśmiechnęłam się i wzięłam jeden okrąg, po chwili się nimi zajadając. Teraz czułam się silniejsza.
Gdy tylko zjadłam zorientowałam się, że Camil siedzi blisko mnie, że nasze ciała oddzielają tylko nasze ubrania. Nie ukrywam, że się wystraszyłam.
- Chyba pójdę po te papiery.. - powiedział nieoczekiwanie, gdy spotkał moje zdziwione spojrzenie.
Z grubsza poprawiłam błędy, ale gdyby jakieś jeszcze się znalazły, z góry przepraszam..
A ja idę pisać 13 :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz