sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 11.

Cała drżałam.
Camil jakby to zauważył i odpuścił sobie, odsuwając się.
- Przepraszam.
Skinęłam głową. jednym ruchem w dłoni pojawiło się jabłko, które nadgryzłam.
- Nie masz za co. Przyzwyczaiłam się do tego, że faceci mają mi wszystko za złe.


Siedziałam w biurze Camila dziwnie podejrzliwa. Był na miejscu podpalenia.. Czyli najprawdopodobniej widział Mickaela.
Czemu był podejrzliwy? Wątpiłam już, by zależało mu na mnie.
- Tenshi.. - Camil oparł się o moje ramiona - Ile razy mam Cię przepraszać?
- Nie.. Nie o to chodzi.. Nie ważne..
Szybko wstałam i podeszłam do okna.
- Kiedy jest pełnia? pytanie czysto teoretyczne..
- Za cztery dni.. A o co chodzi?
- Moi rodzice.. Każą się wystrzegać mi pełni.. - Spojrzałam na Niego i rozwiązałam włosy tak, że opadły na mundur.
- I słusznie.. Unikaj wtedy relacji z wampirami, najlepiej nie wychodź z domu..
- Czemu?
- Wiesz, że normalnie czarodziej i wampir nie mogą mieć dzieci? Ze względu na rywalizację?
Poczułam, jak robi mi się ciepło na policzkach, i że się rumienię. Cholera, zdradzę się.
- Nie.. - Szepczę.
- W dniu pełni jest tak zwane załamanie, które powoduje.. Małego psikusa.. - Uśmiechnął się.
- Coś jeszcze?
- Tak.. Ale to raczej nie będzie Ci potrzebne..
Zamarłam na moment..
Po chwili analizowania byłam jednak spokojna o siebie. Będę zdrowa.
Nagle naszedł nas kolega Camila.
- Ten facet z celi się awanturuje.. Z podpalonego domu.
- Już idę. Tenshi, zostań.


Wróciłam do domu i od razu co, to poszłam na górę i weszłam do pokoju, gdzie znajdował się Martin.
- A Tobie co ?
- Zaraz mnie trzaśnie.. Nie dość, że Camil ma Mickaela.. On mu wszystko wygada.
- Co takiego?!
- Wyjedźmy gdzieś, proszę.
- Za niedługo, ok? Wyjedziemy. Po prostu żeby nie było podejrzanie.
Przytuliłam się do Niego, po czym uśmiechnęłam się.
- Chce Ci się spać?
- Chcę, ale.. Wolę posiedzieć z Tobą, kochanie.
Nagle poczułam, jak jestem brana na ręce. Chowam głowę na ramieniu Martina.
- Mam pomysł. Weźmiesz gorącą kąpiel, ja Ci coś przygotuję, a potem się wymyśli, ok?
- Dobrze..
Zgodnie z obietnicą mój chłopak zaniósł mnie do łazienki, po czym wyszedł. Nalałam wody do wanny, po czym rozebrałam się, a gdy wanna była pełna, weszłam do niej, czując, jak woda jest ciepła.
Zamknęłam oczy i zanurkowałam, a potem znów się wynurzyłam. Otarłam oczy i zaczęłam się kąpać.
Po wszystkim zeszłam jedynie w ręczniku. Gdy Martin to zobaczył orientuję się, że ledwo się powstrzymał, żeby do mnie nie podejść.
- Kolacja już jest. - Uśmiechnął się.
Odwzajemniłam gest, po czym usiadłam przy stole, zakładając nogę na nogę.
- Tenshi... Ja pójdę się wykąpać, będę czekał w łóżku..
- Dobrze - Kiwnęłam głową i powoli zaczęłam jeść.
Wtedy mogłam trzeźwo pomyśleć. Wiedziałam, że mój związek z Martinem prędzej czy później się wyda. choć wolałam to później, albo nawet wcale.
Z biegiem czasu przestałam o tym myśleć. Moją głowę zajęła obawa.. Ile z nim przetrwam? Zapewne zostawi mnie dla innej, bądź odejdzie z dnia na dzień. Wstałam i włożyłam talerz do zmywarki, po czym otworzyłam szafkę nad nią i wzięłam tabletki nasenne.
Po wzięciu tabletek poszłam na górę. A gdy przekroczyłam próg moich drzwi, zobaczyłam leżącego Martina w samych białych bokserkach.
Jęknęłam w duchu i podeszłam do komody, by wziąć koszulę nocną. Lecz mój chłopak nie daje mi tego zrobić. Ino otworzyłam szafkę, poczułam jego dotyk na swoim ciele, na co od razu drgnęłam. Ten w odezwie mruknął i wtulił się w moje ciało.
- Będzie dobrze. - Powiedział czule.

Zbudziłam się zaspana. Wtulona w ciało Martina uśmiecham się, lecz gdy przypominam sobie o swojej pracy, moje zadowolenie zniknęło.
Szczerze mówiąc nie chciałam wstawać, byłam do tego sceptycznie nastawiona zwłaszcza, że musiałam się wstawić nie w biurze a.. W domu Camila.
Nie od dawna czułam, że on sam coś ukrywa. Zwłaszcza to, że mam zjawić się u Niego po papiery.
Nie miałam dziś do niczego głowy. Zwłaszcza, że miałam jechać do ... Szefa?
Położyłam się na Martinie i jęknęłam przestraszona. Ten od razu złapał mnie w mocnym uścisku.
- Wcale nie musisz do Niego iść.
- Muszę.. - Mówię niechętnie.
- Nie. Jakoś Ci to wybaczy.. Weź urlop zdrowotny..
- Chciałabym..
Wychodzę z uścisków Martina, po czym wstaję i ubieram się nie w mundur - a w tradycyjne ubranie.
Czerwona bluzka, czarne legginsy. Wyciągnęłam do tego czarne kozaki na szpilkach. Lubiłam je z powodu owych dziewięciu centymetrów, na które nie wyglądały.
- I po tym masz wracać. Będę czekać z obiadem.
Po upływie zaledwie pół godziny odjechałam i kierowałam się bardziej na wschód. Przejechałam ledwo cztery kilometry, i gdy podjechałam pod jego dom, Camil stał już na dworze i gdy mnie zobaczył, otworzył bramę.
Wjechałam do środka i zeszłam z motocykla. Stanęłam przed Camilem i ten od razu powitał mnie ciepłym uśmiechem.
- Nie jest Ci zimno?
- Nie.. To gdzie są te papiery?
- W domu, chodź.
Popatrzyłam na dom Camila i westchnęłam. Jego mieszkanie było bardziej przytulne i mniejsze. Wchodząc do środka odebrałam jednak inne wrażenie - pomimo ładnego wystroju, czułam złą energię.
- Kawy, herbaty?
- Kawy..
Camil uśmiechnął się i poszedł do kuchni zaparzyć kawy. Zrobił to szybko, gdyż jak się domyślam, woda już dawno temu była zagotowana. Położył na stole dwa kubki i miskę.
- Może ciasteczka?
- No dobrze.. Zwykle nie jadam..
- Czemu? - Usiadł na kanapie, a ja obok Niego.
- Albo nie mam ochoty, albo nie mam ich w domu.
- A to szkoda.. Niektóre ciasteczka powiększają energię magiczną, na przykład te.. Spróbuj..
Uśmiechnęłam się i wzięłam jeden okrąg, po chwili się nimi zajadając. Teraz czułam się silniejsza.
Gdy tylko zjadłam zorientowałam się, że Camil siedzi blisko mnie, że nasze ciała oddzielają tylko nasze ubrania. Nie ukrywam, że się wystraszyłam.
- Chyba pójdę po te papiery.. - powiedział nieoczekiwanie, gdy spotkał moje zdziwione spojrzenie.


Z grubsza poprawiłam błędy, ale gdyby jakieś jeszcze się znalazły, z góry przepraszam..
A ja idę pisać 13 :) 

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 10.

A Teraz pozdrawiam Danielę, z powodu zachowania mojego zdrowego rozsądku na temat rozdziałów.

Poczułam dziwne ciepło wokół siebie - Gorąc okrążający moje ciało.
Rozejrzałam się w około i doznałam szoku - Cały dom Martina właśni płonął.
- Widzisz, Tenshi.. Tak to jest, jak nie ujarzmia się mocy.
Usłyszałam Mickaela, którego po chwili olałam.
- Martin, żyjesz?
- Żyję..
Gdy tylko to usłyszałam, przeszłam do Niego, omijając leżącego w płomieniach Mickaela.
- Jesteś ranny? - Nachyliłam się nad nim.
- Nie.. Chodźmy.
- Musimy wyjść. - Zaczęłam pomagać Martinowi we wstawaniu.
- A ja? - Odezwał się czarnowłosy.
- A Ty siedź cicho. - Odezwałam się.
Przebiegliśmy przez tylne drzwi, gdyż te o dziwo nie płonęły.
A po chwili nastał wybuch. Krzyknęłam zdziwiona, po czym zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, znajdowałam się przy aucie.
- Benzyna. - Powiedział oschle.
- To Ty takie rzeczy trzymasz w domu?!
- Nie zapominaj, że nie mam garażu.
Przymilkłam na moment, po chwili złapałam mojego chłopaka za rękę.
- Jedźmy do mnie. Myślę, że masz kluczyki?
Spojrzałam na Martina, ten po chwili zaczął szturmować kieszenie, po czym wyciągnął je uradowany.
- Wsiadaj.



Widziałam wszystko jak przez mgłę. Ściany mojego pokoju były jakby ciemniejsze, może dlatego, że była noc. Obróciłam się na plecy i rozejrzałam się. Martina nie było. Gdzie on zwiał?
Położyłam ręce na swojej twarzy i pokiwałam dwa razy głową na nie.
A po chwili wstałam i podeszłam do okna widząc, że na niebie nastał nów. I wtem przypomniał mi się list rodziców. Spuściłam głowę i odetchnęłam z ciężkością. Jakoś to będzie, mówiłam sobie w myślach.
Wyszłam z pokoju i napotkałam się na siedzącego na schodach chłopaka, tulącego się do siebie.
Smutny Martin? Cóż to za czasy nastały, że widzę go takiego?
No tak. Te czasy.
Szybko przysiadam się do Niego i oparłam głowę o jego ramię.
- Przepraszam, gdybym go nie wpuścił..
- To nie Twoja wina. - Złapałam go za rękę. - Damy radę, zamieszkasz u mnie i..
- Tenshi.. - Przerywa mi. - Powinno być inaczej.
- Ćśś.
- Nie, boli mnie to.
Popatrzyłam na Niego, po czym wstałam i wsiadłam mu na kolana. Szybkim ruchem rąk podniosłam mu głowę.
- Potem zamieszkamy razem, gdzie indziej.. w innym kraju.. - Powiedziałam to z dokładnością - Ja teraz muszę nauczyć się kontroli, by nie zrobić i Tobie krzywdy. Choć raz mnie posłuchaj.
- Dziękuję.
Po jego słowach zaczęliśmy się całować.
Długo.
Namiętnie.


Camil.


Dostałem telefon od Howarda, mojego szefa. Gdy powiedział mi o podpaleniu domu Martina Laurence'a na początku zszokowałem się.
I od początku czułem, że to nie było tylko małe podpalenie, niewinne.
Szybko zebrałem się i pojechałem na ową ulicę. Siedzieli tam już koledzy z pracy. David i Olivier.
- Dam sobie radę, dzięki.
- Tam ktoś jest.
By nie tracić czasu wszedłem do środka. naprzeciwko wejścia do kuchni leżał sparaliżowany facet. Od razu wyczułem, że był to wampir.
- O, czarodziej...
- O, krwiopijca.. - Powiedziałem z nutką ironii i nachyliłem się nad owym kimś. Miał czarne włosy i czarne oczy. Od razu z kimś mi się skojarzył. - Czy to Ty nie byłeś w kawiarni, w sumie wczoraj?
- Owszem, byłem.. 
- Kto Cię podpalił?
- Czarownica, piękna, czerwonowłosa.. Chyba Twoja kompanka, wiesz? - Powiedział wymijająco. 
Zamarłem.
- A jeśli jest to dla Ciebie nie możliwe, to raczej nie wiesz, z kim pracujesz. Uleczysz czy coś?
- Pieprz się. 
- Nie to nie.. Miałbym kilka ciekawych informacji dla Ciebie.. - Po chwili podniósł się. - Dziwne że tak mierna czarodziejka podpaliła jedną kulką cały dom, nie?
Złapałem chłopaka w kajdanki i wyniosłem na zewnątrz. Chłopaki od razu zrozumieli o co chodzi i wzięli go do auta.
Przyłożyłem dłoń do podbródka i przemyślałem wszystko na spokojnie.
Chłopak raczej nie zmyślałby z tym, że Tenshi użyła na Niego mocy. Ale za to skąd zna mało podstawową kulę ognia?
Szybko odsuwam od siebie tą myśl. Nie. To raczej nie ona.
Ale jednak coś kusiło. Ta wiadomość nie była mi obojętna.
Po chwilowej orientacji w czasie zebrałem się i pojechałem do pracy, by poczekać na Tenshi.



Tenshi.



Gdy przyjechałam na komisariat widziałam, jak Camil wysiada ze swojego auta. Szybko zaparkowałam obok jego miejsca, po czym wysiadłam. 
- Hej.
- Hej.. - Popatrzył na mnie. - Tak wcześnie dzisiaj.. przecież zaczynasz o szóstej, a jest czwarta.
- Serio? Nie wiedziałam. Zgubiłam telefon..
- Ah.. No dobrze, to do pracy.. 
Coś mi w nim nie grało - zniknęła jego pogoda ducha., jego radość.
- Słyszałaś o podpaleniu domu Martina L.? 
- Nie.. A co się stało? - Skłamałam.
- Został spalony doszczętnie. W środku nikogo nie było.
Słyszałam, jak i on skłamał, a po chwili stanął.
- Gdzie uciekłaś?
- Hę? - Popatrzyłam na Niego z niedowierzaniem.
- Po kawiarni.
- Poszłam do domu..
- Wiesz co.. - Podszedł do mnie, a ja delikatnie odeszłam, czując nieznane mi zagrożenie.  Za każdym razem podchodził, dopóki nie doszłam do ściany i nie oparłam się o nią. - Ciekawi mnie, czemu..  Może i nie zauważyłem, kto tam stał, co?
- O co Ci chodzi?! - Warknęłam - Zachowujesz się, jakbyś był zazdrosny.
- Może jestem?


Proszę, kolejny.. Postanawiam nie trzymać go dłużej.. Idę pisać 12 :)

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 9. (+18)

Przerwałam pocałunek.
Poczułam coś dziwnego, jakby wracało coś, co zostało mi dawno odebrane.
Odwróciłam się i zauważyłam zapłakanego faceta, wychodzącego z pomieszczenia.
- Dzięki, Camil. - Szybko zebrałam się i zabrałam swoje rzeczy. - Kiedyś zwrócę Ci za kawę.
Wybiegłam z miejsca, po czym rozejrzałam się. Szedł w prawo, Więc szybko biegnę w tamtą stronę, i potem znów skręcam.
Przystanęłam i popatrzyłam na Niego, a on na mnie. I w mgnieniu oka dowiedziałam się, co dokładnie mi wymazał. Wszystkie chwile z nim.
Dałam nogi, dałam nogi na całego. Że też musiałam być tak głupia.
Pomimo pojawiających się łez w oczach, podbiegłam do Niego i wzięłam jego rękę, po czym wplotłam swoje palce w jego.
- Witaj, z powrotem, kochanie. - Uśmiechnęłam się.
Martin w mgnieniu oka przytulił się do mnie.
- Pamiętasz?
- Pamiętam. Nie rób mi tego więcej.
- Czemu się z nim całowałaś?
- To on mnie zaczął. Po chwili przerwałam.. Czułam Cię.
Popatrzył na mnie, a ja na Niego.
- Jedźmy.. - wyszeptałam.

Byliśmy właśnie u Martina w mieszkaniu. Leżałam na nim, w jego ramionach.
- Czemu mnie wtedy zaczarowałeś?
- Twoja magia się ujawniła, rzucałaś we mnie ogniem.
- To wiem. - Wtuliłam się w jego ciało. - Ale już nie będę, uczę się ją kontrolować.
- Jak?
Podniosłam się delikatnie i spojrzałam na jego żyrandol. Siłą umysłu zapragnęłam, by świeczki na nim zapaliły się, po chwili tak się stało.
Popatrzyłam na Martina i zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy., po czym położyłam się z powrotem na nim. Ten jęknął i złapał mnie w okolicach bioder.
- Działasz na mnie.. Cholernie..
Mruknęłam, po czym zajrzałam w coraz ciemniejsze oczy Martina. Czułam, jak drżał.
- Hm? - Powiedziałam, jakbym nie wiedziała, o co chodzi.
Podniosłam się delikatnie, dalej siedząc na nim. Umiejętnie poprawiłam włosy i szczypnęłam w górę ubranie wiedząc, jak to działa na Niego.
- Tenshi. Ty coś knujesz.
- Nie.. - Oparłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Nie prawda..
Nagle nastąpiła zmiana stron, Martin leżał na mnie i całował mnie. Będąc przyciśnięta do łóżka oddaje mu się, ściskając go jednocześnie.
Mój jęk stłumił się z narastającym pożądaniem. Przerwałam pocałunek mrucząc do mojego chłopaka, że go kocham, a on odpowiedział coś w stylu - Ja Ciebie też.
To było piękne.
Wsunęłam rękę pod jego koszulę, po czym rozpięłam jeden guzik. I wtedy zapaliła mi się czerwona lampka.
Martin mruknął, po chwili bawiąc się zapięciem od mojego paska i sukienki.
Wyjąkałam imię mojego chłopaka, będąc strasznie rozpalona, dowiadując się po chwili z jego wyrazu twarzy, że głos mnie zdradził.
Oj, Martinie. Dzięki Tobie będę w piekle, i choć nie znałam znaczenia tych słów - brnęłam dalej, rozbierając go, a on mnie. I nagle zadrżałam. Nie z powodu zimna, a z powodu czułości nagiego ciała mojego chłopaka.
- Chcesz tego ?
- Tak.. - Powiedziałam jednak niepewnie - A Ty?
- Tak..
Po chwili przerwał, wchodząc we mnie i wplatając swoje obie dłonie w moje. Gdy wbił się we mnie do samego końca poczułam przeszywający mnie ból.
- Trzeba było to zrobić wcześniej - Martin uśmiechnął się i pocałował mnie, wykonując powolne pchnięcia.
Te wolne po czasie zmieniły się w szybkie, namiętne.
- Tenshi.. - Wyszeptał. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się.
Poczułam, jak moje ciało drży z podniecenia - jak całe moje ciało pragnie finału. Odchyliłam delikatnie głowę, wbijając dłonie w jego plecy. Było mi przyjemnie czuć jego obecność, jego ciało, oczekiwać jego pocałunków, które po chwili pojawiały się z jego inicjatywy.
Martin położył się na mnie dając znak, że właśnie doszedł. I ja doczekałam się upragnionego finału.
- Jak pięknie. - Wymówiłam, odzyskując świadomość.
- Tenshi.. Wspaniale.
- To był Twój pierwszy raz ? - Wymówiłam z ciekawością, przypominając sobie przy tym, jak widziałam go z jakąś kobietą.
Po chwili jednak odsuwam od siebie te myśl, czekając na odpowiedź Martina.
- Tak. Nie myśl że Cię zdradzałem.
- Nie myślę.. Ja tylko spytałam.

Ubierałam się właśnie w koszulę, którą podał mi mój chłopak i swoje majtki. Zapowiadało się na to, że będę spać u Niego, na co w głębi duszy się cieszyłam.
W wilgotnych włosach zeszłam na dół do Niego. Przyrządzał mi kolację, a od dawna lubiłam, jak robił jedzenie - miał do tego wrodzony talent.
- Co tym razem ? - Spytałam, siadając na blacie.
- Twoje ulubione Spaghetti. - Uśmiechnął się.
Martin odszedł na moment i podszedł do mnie. Od razu złączyliśmy swoje wargi.
Trwaliśmy tak przez chwile, dopóki ten nie wyłączył gazu, nad którym podgrzewało się moje jedzenie.
- Do stołu, skarbie..
Zeszłam szybko z miejsca, na którym siedziałam i poszłam do salonu, mieszanego z przedpokojem. Usiadłam od razu na sofie, by po chwili delektować się przygotowanym przez Martina jedzeniem.
Coś mi się przypomniało. Coś, co umknęło mojej uwadze - mianowicie śledztwo mojego faceta.
Z ciężkością przełykam makaron wiedząc, że Martin na mnie patrzy.
Szukam jego wzroku, a gdy znajduję, napotykam na jego przenikliwy wzrok. I to bardzo.
- O czym pomyślałaś?
- Skończyłeś z tym?
- Tenshi.. - Usiadł obok mnie i przytulił. - Tak, skończyłem. A co, masz zamiar mnie złapać?
- Nie denerwuj mnie. - Popatrzyłam na Niego pewnie.
- Ja? - Pocałował mnie. - To Ty zadajesz pytania z kosmosu.
- Faceci.
Z powrotem przysiadłam do jedzenia., a gdy skończyłam, poszłam do kuchni i zmyłam po sobie naczynia. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi i głos jakiegoś nieznanego mi mężczyzny.
- Dobry wieczór, Martinie. Czemu uciekłeś z kawiarni?
- Sam chyba wiesz.
Na palcach przeszłam na koniec wejścia do kuchni, po czym oparłam się o ścianę. Wychyliłam się delikatnie i spojrzałam na faceta. To był ten sam, co wtedy.
Jak mu było? Mickael? Nie ważne.
- Nie ukrywaj się. - Chłopak szybko stanął przede mną i przycisnął do ściany. - Widziałem Cię.
- Co Ty nie powiesz - Powiedziałam ironicznie. - Martin, jakbyś mógł mi pomóc..
- Co wy.. - Kątem oka go zauważyłam, od razu przystąpił do ataku, lecz szybko z niej wypadł.
- Mówiłem, że z Niej nie zrezygnuję.
Teraz byłam skazana na siebie. Jedynie w koszuli i majtkach musiałam coś wymyślić.
Użyć mocy?
Cofam się prędko w przejrzane zaklęcia. Płonąca kula, to jest to.
Szybko w prawej ręce pojawia się ów okrąg.
- Witaj. - Uśmiechnęłam się. - Poznaj moją taktykę..
I rzuciłam to w Niego, po chwili widziałam, jak chłopak się pali.

____________________________

Cześć i czołem.. :)
Dziś sądzę, że to jeden z dłuższych rozdziałów na moim blogu.
Od razu mówię - mogą być gdzieś drobne niedociągnięcia.

Tak! Rozdział znów +18.
Powiedzcie mi od razu, czy mają być owe momenty na blogu, czy mają być ucinane w pewnym momencie.

I jeszcze jedno. To jest mój Ask w razie, gdyby ktoś chciał zadać jakieś pytanie w związku z rozdziałem i takimi .. Sprawami.

I jeszcze jedno (ostatnie już) - Mam zamiar zrobić kolejnego bloga, na którym będą ... Inne opowiadania.. Takie losowe wymyślone przeze mnie na np.. 6-7 części.. Sądzę, że z moją mobilizacją za jakieś parę miesięcy z tym wyruszę.. Co o tym sądzicie?