piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 5.

                Praca, praca i jeszcze raz praca.
                Ten, kto codziennie pracuje od siódmej do dziewiętnastej wie, co odczuwam. W domu mam czas jedynie na kąpiel, i od razu padam z nóg na łóżko.
                Ze względu na piękną pogodę w Finlandii mój humor uległ polepszeniu. Piękna, słoneczna pogoda dała się we znaki.Po porannej kąpieli ubrałam mundur policyjny i śmielej ruszyłam w stronę schodów, po czym szybko przeszłam do garażu i wzięłam auto.
                Szybko wyjechałam z domu, zamykając pilotem garaż i furtkę, razem z drzwiami wejściowymi. Dodając gazu pojechałam w stronę komendy policji. Czas mnie gonił. Była już 6:59, a musiałam być w pracy punktualnie. Taki wymóg, a ja nie mogę się sprzeciwiać, tylko przyjąć to do siebie.
                7:03 byłam na miejscu. Z powodu korków musiałam się trochę spóźnić. Wchodząc do biura mojego opiekuna natykam się, że nie jest on sam. Jest z nim jakaś blondyna. Jej rys twarzy nie widzę, ponieważ jest tyłem do mnie
                - Ops. Przepraszam.
                - Shh... Cholera! Ten..! - Nie daje mu dokończyć. Szybko wychodzę i wbiegam na górę, patrząc grafik grup.

                                                   Grupa pierwsza - treningi na strzelnicy.

                O rajciu.. Szybko zbiegłam dwa piętra w dół i udałam się do strzelnicy, gdzie już rozgrywał się huk strzał. Weszłam szybko i zamarłam w progu.
                To nie był mój oddział. Facet siedzący na krześle popatrzył na mnie zdziwiony, po czym zmierzył mnie wzrokiem. Ciemny blondyn o niebieskich oczach i muskulaturze.. Smaczny kąsek dla nie jednej dziewczyny. Nawet nie zauważam, że po chwili stoi przede mną i delikatnie wypycha mnie za drzwi, po czym zamyka je i patrzy na mnie.
                - Słucham?
                - Yyy... Zgubiłam się.. - mówię, jąkając się. Patrzę na Niego, po czym zmierzam wzrokiem ku sufitowi.. Cholera. Jest przystojny.
                - Z jakiej jesteś grupy? To znaczy.. Kto jest Twoim przełożonym?
                - Eric... Coś tam.. - Robię minę, jakbym zaraz miała zemdleć.
                Odruchowo wzrok sam mi na Niego leci. Wpadłam przysłowiowo jak śliwka w kompot. Mój rozmówca zaczyna się śmiać. To chyba dobrze.
                - Eric Hayes. Z tego, co wiem, macie w sali z bronią...
                - Camill. Znaleźli Martina Laurence'a.
                Zamieram w sekundzie. Zamieram aż tak, że robi mi się słabo. Chłopak łapie mnie w ramionach.
                - Odnajdziesz się.. Ja idę.. Sprawa najwyższej wagi. Chłopak jest poszukiwany od roku.
                - Chcę iść z Tobą - Wymawiam odruchowo, dopiero po chwili orientując się, że to powiedziałam.
                - Nie jesteś z mojej grupy. Nie mogę Cię zabrać.
                  Spuściłam głowę i otrzęsłam się. Co mi jest?
                - Weź ją. Steven jest na chorobowym. Przyda jej się trochę nauki.
                - Chodź.
                Poszłam szybko za facetem. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam do drugiego mężczyzny, dzięki któremu pewnie poszłam na to zadanie.
                - W ogóle jak Cię zwą? - Czuję wzrok chłopaka na sobie. nie mylę się, gdy widzę, jak na mnie patrzy.
                - Tenshi Mitsui. A Ciebie?
                - Camillus Goldenmage. Strasznie nietypowe.. Jesteś z Japonii ? - Nim się oriętuję, siedzimy w aucie.
                - Urodziłam się tam. - Uśmiechnęłam się, po czym odjechaliśmy w pośpiechu.


                Siedzieliśmy w policyjnym samochodzie. Czekaliśmy na jakikolwiek ruch ze strony Martina. Po chwili wyszedł z jakąś blondynką.
                - Patrol 0359 zgłoś się! Mamy podejrzanego.
                - Przyjąłem. - Odezwał się jakiś nieznajomy głos z Pagera Camilla.
                Martin i tajemnicza blondynka przystali. I nagle moim oczom ukazała się przykra rzecz.

                                                                        Camillus

                Przyglądałem się z zaciekawieniem, jak poszukiwany całował się z kobietą, która wyglądała jak z domu do towarzystwa. Nie cierpiałem takiego typu kobiet. Popatrzyłem na moją partnerkę i momentalnie doznałem szoku. Płakała.
                - Ej. Co jest?
                Przez długi czas nic nie mówiła. Dopiero po czasie cicho przemówiła, szlochając.
                - Przypomniało mi się coś. Zły zawód miłosny.
                - Rozum... - Przerwałem na moment. Z orientowałem się, że poszukiwany i blondynka znikneli. - Cholera.
                - Przepraszam.. To moja wina. Gdybym nie zajęła Cię teraz to.. Byście go mieli.
                - To było zaplanowane. - Powiedziałem, przyglądając się dziewczynie.
                 Była niebieskooką, czerwonowłosą dziewczyną. Nie wyglądała na kruchą, lecz to, że niedawno się popłakała, wskazywało na to. Była piękną, młodą kobietą. Aż chyba pokuszę się sprawdzenia jej akt policyjnych.
                - Patrol 0356. Czy widzieliście, jak podejrzany ucieka?
                - Tak. Usiekł na wschód. - Odezwał się Conrad, po czym się rozłączył.
                - No to jedziemy. - Uśmiechnąłem się.


                Przyjrzałam się sobie w lustrze. Moim oczom znów ukazał się ten widok. Jego i jej.
                I znów w moich oczach pojawiły się łzy. Cholerny dupek i egoista.
               Weszłam na górę i weszłam do salonu. Wyciągnęłam z barku dziesięcioletnią whisky i od razu zaopatrzyłam się w szklankę, w którą nalałam bursztynowy trunek. Szybko wypiłam jedną szklankę czując powoli, jak kręci mi się w głowie.
               Kończąc butelkę whisky usłyszałam dzwonek do drzwi. Kogo przywiało o tej godzinie? Poszłam na dół chwiejąc się, a gdy zobaczyłam w nich Martina poczułam, jak ciśnienie mi rośnie.
               - Słucham?
               - Mogę?
               - Jak musisz.. - Odsunęłam się, po czym upadłam. - Cholera.
               - Piłaś? - Nachylił się nade mną i złapał mnie w ramionach - Co z Tobą? Ty nie pijesz..
               - Pije. Okazyjnie. - Łapie się jego bioder i wstaję. - Zdradził mnie facet. Oups. To Ty.
               - To nie tak.
               - Nie mów mi jak - Zaczęłam ściągać jego ręce z moich ramion. - Z nami koniec.
                Odeszłam wolnym krokiem do mini-salonu. Martin dogonił mnie i szybko przyłożył do ściany. Czułam wtem jego oddech na skórze.
                - Zrozum. Jestem w sytuacji, z której nie wyjdę. W głębi duszy chce Ci opowiedzieć. Chce Ci pokazać jak bardzo Cię kocham.
                - To mi to pokaż. Nie czuję tego uczucia.
                - Tak? Dobrze - Powiedział złowieszczym głosem - To teraz poczujesz.
                Nagle,szybko poczułam jego usta na mojej szyi i rękę, która powędrowała na drugą stronę, ściągając powoli ramiączko od koszulki. Z tą czułością odzyskałam rozsądek, i momentalnie wytrzeźwiałam.
                - Zdradziłeś mnie.
                - Kiedy niby? - Powiedział, patrząc swoim zgłodniałym wzrokiem na mnie.
                - Dzisiaj, Godzina 7:25. W centrum byłeś z jakąś... Pustą lafiryndą.
                - To była Melanie. Koleżanka mojej siostry. Claudie wymyśliła sobie, że mnie z nią zeswata.
                - Puść mnie. Nie chce tego słuchać. Dla mnie to wszystko jest skończone.
                - Przyszedłem Ci to wyjaśnić. - Powiedział, puszczając mnie. Powoli poszedł na kobaltową kanapę, i wskazał miejsce obok. Usiadłam obok Niego, a ten objął mnie w pasie.
                - No to opowiadaj. Ja postaram się zapamiętać.


--------------------------------------------------------------------

No to kończymy w najbardziej chusteczkowym momencie! :) Następny rozdział pojawi się dość szybko.

1 komentarz:

  1. Bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo dobre.
    Rozdział znakomity. Ciekawi mnie co będzie dalej. Czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam
    LuCe

    OdpowiedzUsuń