piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 3. (2)

Cześć wszystkim. Dziś trochę z informacji.
W sierpniu, najprawdopodobniej 11 pojawi się niespodzianka na blogu tym, lub na akademii. Jeszcze nie wiem do końca gdzie, ale powiem jedno: Będzie ciekawie.
Dlaczego? Już mówię.
Mniej więcej w tym samym czasie powstawały me dwa blogi, i będzie powstawał jeszcze trzeci. Lecz to, co mam już naszykowane, będzie sądzę, wielką niespodzianką. :-)
Aż ciężko mi pomyśleć, że to aż dwa lata akademii i rok TMT. ;-)
No ale, dużo pracy przed nami w najbliższym czasie. Jakiej? Okaże się..

-------------

          Kiedy dowiedziałam się o tym, że mogę zabić swojego chłopaka był to dla mnie szok, bo co niby zwykła, prosta Tenshi Mitsui może zrobić temu, kto nie mógł poświęcić jej wystarczająco dużo czasu?
          Okazało się, że jestem czarodziejką, jak się przydażyło, nie taką zwyczajną. Bowiem rodzice zostawili mi spory zbiór ksiąg, starych eliksirów i zwojów, których nawet człowiek żyjący dziewięćdziesiąt lat nie miałby czasu przeczytać.
          A teraz?
          Okazuje się że pochłonęłam życie jakiejś natapirowanej blondi - mojego klona, który podwalał się jakieś dwieście lat temu do mojego obecnego mężczyzny. Ile ona ma wiosen? Jakbym miała się dokładnie zastanowić, to jakieś sześćset. Doliczając do tego mój wiek to jakieś sześćset dwadzieścia dwa lata.
          I jeden wątek, który umknął mojej podświadomości - rodzice.
          A co z nimi? Przecież na moje urodziny jakoś przyszli z zaświatów. Jak mu było? Kamień umarłych?             Muszę chyba go stworzyć bo za dużo wątpliwości kłębi się w mej głowie.
          A na świecie coraz mniej osób do powierzenia tajemnicy.

          ----------      

          Wparowałam do domu niczym tornado i od razu weszłam do magicznego pokoju nie zważając na ubłocone buty.
- No to teraz księgo, jak pozbyć się sobowtóra który czyni wstręt do własnego faceta.
Wiedziałam, że odpowiedzi szybko nie znajdę, ewentualnie mogłam poradzić się wróżbity albo jakiejś innej czarownicy z większym stażem niż mój.
- Czego szukasz?
Podskoczyłam i spojrzałam nerwowo na miejsce wymowy. W drzwiach stał dobrze bawiący się Lauri, dłubiący słonecznik.
- A Ty czego tu? - wypowiedziałam chamsko.
- Camil Ci nie mówił że od.. Hmm.. - chwilę popatrzył w sufit, by po chwili spojrzeć na mnie. - tygodnia, masz mnie na ogonie? Nie bój się, nie wejdę pomiędzy Twoje życie prywatne a Martina.
- Twój zasięg wzroku tyle nie sięga?
- Nie ale wiem, że ostatnio macie krucho. - podszedł bliżej i ogarnął swe czarne włosy. - Chcesz odstawić Katri, prawda?
- O niczym innym obecnie nie marzę. - powiedziałam arogancko.
- Mogę tylko powiedzieć, że się nie da. Ale jeśli mam polepszyć Twój humor to trochę pomogłem, byś to Ty wygrała.
Spojrzałam na Niego zła, po czym nagle ochłonęłam - jakby cała ta furia zniknęła.
- Jak niby? Chyba tuląc mnie do Twojej dziewczyny.
- Nie koniecznie. Wtedy, kiedy coś Ci wstrzyknąłem, był to jad neutralizujący. Działa on tak, że niezależnie kto wepchnie się w Twoje ciało, to Ty odnosisz sukces.
- Fajnie, więc, mam teraz skakać? Woohoo?
Uśmiechnął się do mnie niewinnie. Czy Camil nie miał w tym jakiegoś celu, by ten ktoś nazywany chłopakiem mnie gonił? Miał, i dobrze to czułam.
- Tenshi, w zasadzie to po co szukasz zaklęcia na Katri skoro i tak nie masz mocy?
Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Czyli, że to, co mówił Martin było prawdą - "Będąc wampirem nie możesz być czarodziejką, i na odwrót."
Ale ze mną było inaczej.
- Chce być taka jak dawniej. Czarować, skopać wampirom zadki.
- Trafne. Ale nie do osiągnięcia.
Dziwiło mnie to, że trzymał się na wodzy, jeszcze. Ale ja doskonale znałam jego czułe miejsce, i nie zamierzałam marnować tej wiedzy.
- Dlaczego? Bo blondi wróci? I nici z Twoją wolnością?
Widziałam w jego oczach wielką furię, co dało się we znaki poprzez przygwożdżenie mnie do ściany. Spojrzałam na Niego niewinnie, co tylko spotęgowało jego uczucia.
- Nie wiem czego się najadłaś, ale zmień lepiej dostawcę. Ja nie zamierzam tego słuchać, rozumiesz?! - przybliżył się jeszcze mocniej tak, że jęknęłam z bólu. - Myślałem, że się dogadamy, ale widzę że to jak szukanie igły w stosie siana. A Katri wypaliła Ci mózg.
Odsunął się ode mnie i wyszedł. Pamiątką po nim został jedynie rozsypane pestki słonecznika.
I wtedy do mnie dotarło - Co ja najlepszego zrobiłam. Zaczęłam czuć żal mimo tego, że wcześniej tak nie miałam. Bynajmniej nie do Niego.

          Weszłam do sklepu strasznie rozgrzana i zdesperowana. Minęło ledwo piętnaście minut, a ja nadal nie mogłam znaleźć wewnętrznego spokoju. W sumie, po co ja tu weszłam? Gdy o tym pomyślałam, miałam przy sobie mleko 3,2% i stałam przy stoisku z nabiałem. Kiwnęłam głową na nie. Co ja najlepszego robiłam? Jednak w tym momencie mogłam się wszystkiego po sobie spodziewać.
Poszłam z ową rzeczą do kasy, zapłaciłam za nią i wyszłam, by po chwili wsiąść w swe auto i odjechać. Nie śpiesząc się jechałam spokojnie 60km/h, mijając zakręty i kolejne ulice, jechałam na około.
Sama się nie rozpoznawałam. Już trudno mi pomyśleć co to będzie, gdy wejdę w mury domu Martina.
Jednym słowem - Katastrofa.
Czy powinnam przeprosić Lauriego? Chyba tak.
Zjechałam na uliczkę, gdzie znajdował się jego dom. Był duży, jasno niebieski z zadbanym ogródkiem. Skąd miał czas, by się nim zajmować?
Wyszłam z auta, zamykając go guzikiem od pilota, minęłam schody, by od razu znaleźć się przy drzwiach. Zapukałam w nie. Chwila oczekiwania, aż łaskawie otworzy była chyba najdłuższą.
- Czego tutaj szukasz? - Usłyszałam jego głos za sobą, obejrzałam się za siebie i spojrzałam na Niego. Dalej miał swą twardą jak skała twarz.
- Chciałam.. Przeprosić.
- Na przeprosiny Ci się zebrało?
Spuściłam głowę i zeszłam ze schodów.
- Nie wszystko jest tak jak myślisz. - Ponownie się odwróciłam. - Może i Katri zamieszkuje moje ciało, ale nie serce i umysł. Próbuję nieustannie odcinać ją od mej podświadomości, ale ta cząstka.. Niestety ten pierwiastek się we mnie wkrada. I nie wiem, co z tym zrobić.
Wsiadłam pośpiesznie do auta i odpaliłam je, nie zważając uwagi na szczegóły poza autem.
Nagle zachciało mi się na zwierzenia? W dodatku - Z Laurim?
No to teraz, Tenshi. Jesteś po uszy w bagnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz