poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 1 (2)


Cześć wszystkim!
Przepraszam, że rozdział pojawia się dziś, lecz z powodu wyjazdu nie mógł się on znaleźć tutaj wcześniej.
Miłego czytania!
Yuna.

---------- ----------

          Wstałam, mając w głowie pustkę. Co się wczoraj stało?
Rozejrzałam się nerwowo, jakbym znajdowała się w kopule napełniającej się wody.
Obok mnie siedział mężczyzna. Przystojny. Nie rozpoznałam jednak go, nie umiałam go sobie przypomnieć.
Czy był kimś ważnym dla mnie?
- Tenshi? Czy może Katri?
Popatrzyłam na Niego zdziwiona. Chłopak założył ręce na piersi, patrząc na mnie surowo.
- To pierwsze.
- Nic nie pamiętasz? - powiedział głosem, jakby chciał mnie skarcić. - Katri Cię dopadła.
- Jaka Katri? Ja Cię nawet nie pamiętam.
- Tak? - delikatnie wszedł na mnie i uniósł ręce ku górze.
Moje dalsze kłamanie nie miało sensu. W jego oczach widziałam złość. Chyba się domyślił co jest grane.
 - Martin, ok, to ja.
- Wiedziałem.
Pocałował mnie czule w usta. Tak po prostu minęła mu cała złość na mnie. Jednak dalej nie wiedziałam, co się wcześniej ze mną działo. Moja pamięć była w tym okresie jakaś zamglona, albo po prostu nie umiałam się skupić. Twarz leżącego na mnie chłopaka jakby się uspokoiła, nie na długo co prawda, bo wiedział, że zaraz zadam mu pytanie, które całkiem popsuje ten rosnący humor.
- Co się ze mną stało?
Zblednął. Ten jeden, krótki czyn dał mi do zrozumienia, że rzeczywiście coś jest nie tak. Objęłam jego już całkiem bladą twarz rękoma, które też zresztą były jasne, ale nie aż tak.
- Katri Cię dopadła. - Słychać było, z jaką trudnością to mówi. - Znalazłem Cię niedaleko.
- Czyli ja jestem..
Martin spuścił głowę. To oznaczało tylko jedno - stałam się tym samym, co on sam paręnaście lat temu. Stałam się bestią, i musiałam coś zrobić, bym nią nie była. Mam córkę, i muszę o Nią zadbać, a nie przed nią uciekać.
Odepchnęłam od siebie mężczyznę w stronę łóżka, sama po chwili usiadłam na materacu, nie zwracając na coraz wyraźniejsze detale różnych rzeczy.
- A co z mocami? Ja..
- Jeśli jesteś wampirem, nie można być czarodziejką.
Wstałam i wybiegłam do kuchni. Martin przymocował mnie do ściany tak, bym nawet o milimetr nie mogła się poruszyć. Popatrzyłam w górę i siłą umysłu zapragnęłam, by zegar stojący nad nami spadł na Niego. A gdy usłyszałam huk, zdziwiłam się.
- Działa, ja.. Nie chciałam.
Warknął, odrzuciwszy przedmiot, wstał. Tym razem z impetem przyłożył me ciało do ściany. Nie wiedziałam dotychczas, czy nie zostawił tym sposobem wgniecenia, lecz nie musiałam zajmować sobie tym zbytnio głowy. Ważniejsze było tu i teraz.
- Tenshi, uspokój się. Ja na prawdę chcę dobrze. Pomogę Ci przezwyciężyć tą panikę, okej? Wiem co czujesz, wiem, w jakiej sytuacji się znajdujesz. Masz mnie, przebrniemy przez to.
Popatrzyłam na Niego. Wiedziałam, że w moich oczach widział jedną wielką niepewność, ale nic nie mogłam na to poradzić.
Bałam się nadchodzącego okresu, bo nie wiedziałam, co mnie spotka. Martin mało co mi opowiadał o wampiryzmie i o tym, jak to przebiega. Czego powinnam się wyprzeć, a co zaakceptować.
- Dobra. Muszę coś z Tobą zrobić. - westchnął i pokiwał głową. - Chcę zobaczyć, czy coś zostało Ci po egoistycznej blondynce.
Przełknęłam głośno ślinę. Och!
- A że teraz Ci nie ufam, muszę niestety Cię tam zanieść.
- Będę grzeczna. - Wyszeptałam, spoglądając w dół. Wzięłam kosmyk swoich włosów i od razu dostałam szału.
Nie były już czerwone jak dawniej, tylko... Miodowe.
No co jak co, ale blondynek najbardziej nie lubię! Czemu musieli mnie aż tak skarać?
- Wątpię - Jednym ruchem jego dłoni znajdowałam się do góry nogami, przywieszona do jego ramion.
Waliłam jak najmocniej mogłam w jego pośladki lub plecy, lecz na marne. Widać, że był bardzo odporny na to.
- Nie próbuj, i tak to Ci nic nie da. - Powiedział rozbawionym głosem, jakby znajdował się na jakimś śmiesznym spektaklu.
- Żeby tylko nasze dziecko się po Tobie nie wdało!
Coś powiedział pod nosem. Upuścił mnie na ziemię w jakimś ciemnym miejscu, zaświecając światło.
Moim oczom ukazał się wielki fotel, a do Niego dołączone dwa monitory. Nigdy go nie widziałam, może dla tego, że nawet nie wiem, jak się tu dostaliśmy.
- Wstań i usiądź tam. - Wskazał na ów przedmiot. - I bez przekrętów.
Uśmiechnęłam się od niechcenia, rozglądając się. Podniosłam się, siadając na meblu. Popatrzyłam na Martina, nie poznając go. Nie był on taki sam, jak kiedyś, znikła w nim ta pogoda ducha, jaką kiedyś miał.
- Nic mi nie rób, proszę.
- Boisz się? - Położył się obok mnie. - Złap mnie za rękę, jeśli coś zobaczysz, od razu mi o tym mów.
Zrobiłam to, co powiedział. Jego dotyk był delikatny.
Zamknęłam oczy. Na początku nic nie zobaczyłam, ale jak ścisnęłam mocniej jego rękę, ujrzałam naszą pierwszą noc. Zdawałam mu relacje z mych wizji, czując, jak gładzi mnie po policzku.
Znów mroczny kolor, a po nim coś, czego nie pamiętałam. Blond włosa dziewczyna goniąca kogoś pośród drzew. Gdy ta osoba się odwróciła, ona natychmiast znajdowała się w jego ramionach. Drugoplanowo widziałam, jak się całowali.
To był Martin. Nie trzeba było być inteligentnym, by to dostrzec.
Otworzyłam oczy. Musiałam udawać, że tego nie widziałam. Nie było na to innej opcji, jak na razie.
- Wszystko. - Wyszeptałam, udając spokojną. - Co to za..
- Fotel wspomnień. Nie widziałaś nic z życia Katri?
- Nie. - Skłamałam.

          Śpiewałam kołysankę mojemu dziecku. Patrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami, a ja uśmiechałam się do Niej. Czułam się wspaniale, mając tą małą istotę na rękach.
Poczułam czyjeś ręce na ramionach, jak delikatnie je masują, Martin dawał mi tym znak, że wrócił. Przez chwile usypiałam Yuuko, tym razem zasnęła na łóżku, przykryłam ją i wyszłam. Zeszłam na dół, do kuchni. Przy wejściu ten pokazał mi zawartość torebki - pampersy, mleko, ciuszki. Odstawił te rzeczy na blat i oparł się o jego brzeg. Widziałam doskonale, że coś go trapi, jego wzrok utkwił gdzieś daleko. Przybliżyłam się do Niego, obejmując go w pasie.
- Hej, co się dzieje? - Wyszeptałam.
- Myślisz, że jest okej? - Ściągnął moje ręce i odwrócił się do mnie. - Tenshi, chciałem Cię przemienić, ale teraz jest to na nic, dlaczego? Bo Katri musiała wtrącić nosa tam, gdzie nie trzeba. Ale wiesz co, jest okej, mam Ciebie, mamy dziecko..
Popatrzyłam na Niego. Chciałam w tym momencie się wtulić w jego ramiona, ale wiedziałam, że nie mogę. Lepiej, gdyby on zrobił ten krok. W jego oczach widziałam smutek i żal, nie dziwiło mnie to jednak. Ale dosłownie jedno dało mi do myślenia..
- Wiesz.. Ja też wiele rzeczy chce. Między innymi chce żyć z Tobą w zgodzie. Jednakże się nie da.
Wybiegłam z pokoju i wleciałam po schodach na górę, do pokoju Yuuko. Położyłam się obok Niej i zaczęłam płakać, a potem chyba zasnęłam, bo nic nie pamiętam.

     
     Leżałam na łące pełnej czerwono-fioletowych kwiatów. Nie znałam ich odmiany, wiem jednak, że były one wyjątkowe. Ogarnęłam swe blond loki, które powiewały mi na twarz, drugą ręką zaś trzymałam ogromną, ciemno czerwoną spódnicę.

     - Jestem, ma pani.
     Podniosłam się i otrzepałam, moment stał obok mnie czarnowłosy chłopak o ciemnych oczach. Przyszedł o tej godzinie, o której go prosiłam. Idealnie.

     - To dobrze. - Zmierzyłam go wzrokiem i podeszłam do Niego z ochotą. - Za niedługo będziesz mój, Lauri. - Przybliżyłam się do Niego głową i delikatnie nadgryzłam jego skórę pomiędzy szyją a ramieniem.

     - Tak się bawisz, Katri?
     Wywróciłam oczami i odwróciłam się. Stał tam jak zawsze mężny, jak zawsze chętny Martin. Machnęłam ręką w stronę długowłosego, a ten odszedł.
     - Wiesz, że tego nie lubię? Mówiłam Ci, tylko jeden.
     - Tylko? Katri, mam tego dosyć. nie chce już tego, rezygnuję.
     Zagryzłam wargę przyglądając się, jak brązowowłosy odchodzi, nie zależało mi na nim, mógł ode mnie odejść.
     Na moim oku znajdowała się nowa zdobycz, ciesząc się, opadłam z powrotem na ziemię, przyglądając się niebu.


sobota, 14 czerwca 2014

Prolog - 2 część.

Widziałam ciemność. Ciemność mroczniejszą niż tą, którą widziałam wcześniej.
Widziałam życie, które nie należało do mnie. Należało do blondynki.
Przemijałam różne daty - 1906, 1876, 1543. W każdej coś było zapisane. Coś, czego nie rozumiałam.
Zrozumiałam, w jakiej sytuacji się znajduję. Że muszę się stąd wydostać. Bo jak tego nie zrobię, to ktoś zajmie moje miejsce.
Dostrzegłam światło. Pobiegłam do niego i wyciągnęłam rękę. Światłość ogarnęła me ciało. Wchłonęłam ją całą widząc przed sobą nieznane mi osoby, i dwie znane. Martin i Lauri.
Podeszłam do tego pierwszego. Spojrzał na mnie jak na obcą osobę.
Czym sobie na to zasłużyłam?
Odepchnął mnie do czarnej dziury. Wyciągnęłam ręce, by choć złapać się krawędzi, ale i na to było już za późno.
Umarłam.


-----------------------

Cześć wszystkim!
Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej nie mogłam.. :)

Nastaje druga część TMT, a z nią sądzę, że wiele emocji.
Tych negatywnych i pozytywnych.
Nie wiem czy do jutra wyrobię się z pierwszym rozdziałem, ale w nadchodzącym tygodniu powinien już być.
Buziaczki, Yuna.

piątek, 13 czerwca 2014

Epilog.

Sześć miesięcy później.

Wracałam do domu z małym dzieckiem o imieniu Yuuko.
Dziewczynka spała w moich ramionach. Wniosłam ją na górę do pokoju i położyłam do łóżeczka - mój stary, mały salon na górze, został zastąpiony pokojem dla mojej córki. Ściany były w odcieniach beżu i szarości. Łóżeczko było białe z różowym baldachimem. 
Ułożyłam ją wygodnie w łóżeczku i zeszłam na dół po resztę rzeczy, wnosząc je na górę.
Mentalnie czułam ulgę.
Lecz serce - mówiło inaczej.
Ale ten czas nastał - musiałam się zmierzyć z tym, że Martin musiał się o wszystkim dowiedzieć. pomimo mych licznych sprzeciwów, że dam sobie radę. Jednak prawda musiała się wydać.
Wykręciłam numer do mężczyzny, po chwili jednak wątpiąc.
- Halo? - Usłyszałam jego ciepły głos.
- Martin..? Jesteś może w Finlandii?
- Nie. - Odpowiedział krótko. - Coś się stało?
Jęknęłam cicho, spuszczając wzrok.
- Nie.. skądże. - po wypowiedzeniu tych dwóch słów wiedziałam, że się wkopałam. - Chcę porozmawiać.
- Tenshi..
- Przyjdź jutro do kawiarni, tej koło mnie.
Opadłam na łóżko i dopiero wtedy poczułam spokój.

Nazajutrz ubrałam małą w koszulkę i body, nakładając na głowę przewiewną czapeczkę. Nie odnajdywałam się w roli matki. To była dla mnie nowość. Przez trzy miesiące moja położnicza próbowała wprowadzić mnie w ten okres - wyjaśniła pewne tematy, obaliła nużące mnie pytania, bym poczuła się lepiej. Tak było.
Do tego dnia - dwudziestego pierwszego lipca. Wtedy wszystko się zmieniło, gdy została mi dana moja córka.
Zeszłam z małą, mając ją na rękach i włożyłam do wózka. Zapowiadało się na upalny dzień, a ja i tak dmuchałam na zimne.
Sama ubrana w czarną sukienkę, czerwone szpilki i pasek, pomaszerowałam w stronę umówionego miejsca.
Gdy już tam byłam, chłopaka jeszcze nie było. Usiadłam w jednym z wolnych miejsc i poczekałam, kołysząc co chwile wózek.
Aż wreszcie się pojawił. Wyglądał znów czarująco jak wtedy, gdy go poznałam.
Jak te sześć miesięcy temu, kiedy mnie opuścił.
Popatrzył się na mnie pewnie, po chwili patrząc na wózek, który trzymałam jedną ręką. Nawet na chwile nie próbował ukrywać zdziwienia. Usiadł naprzeciw mnie i poprawił czerwoną koszulę.
- Kto to?
- Martin.. - Przełknęłam głośno ślinę. - To nasza córka.. - wyrzuciłam to z siebie.
- Byłaś w ciąży? - Położył ręce na stole i splótł je. - No tak.. Że też się nie domyśliłem..
Czułam łzy, spływające jedna po drugiej. Wiedziałam już, jaka będzie reakcja mojego byłego chłopaka.
- Tenshi.. Jaką ja zapewnię przyszłość temu dziecku?
- A ja? Sądzisz, że co ja jej dam? Sama? 
Mężczyzna wstał i podszedł do wózka. Wziął na ręce małą, złapał delikatnie jej rączki i uśmiechnął się. Nie chciałam podchodzić do nich. Nie potrafiłam.
- Chodźmy do mnie. Mamy do porozmawiania na osobności.
Poczułam ciarki na całej skórze. Przełknęłam głośno ślinę, wiedziałam, że to nie brzmi dobrze.

Siedziałam z kubkiem gorącej czekolady w ręku. Martin kładł małą do spania. Nie mogłam w tym czasie racjonalnie myśleć. To było niewykonalne.
Jednak nie dane było mi jej dopicie, poczułam miękkie ręce chłopaka na ramionach, zmierzające w stronę obojczyka.
Wstałam powoli i odwróciłam się do Niego. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej w dół tak, by rozpiąć jego koszulę. Obserwowałam ruchy dłoni. Gdy już się z tym uporałam, odrzuciłam jego górną część garderoby gdzieś w dal.
Poczułam, jak zostałam przyparta do stołu. Usiadłam na nim delikatnie, czując wargi Martina na swoich. Przyciągnęłam go do siebie.
- Pragnę Cię. - wyszeptałam.
- Wiem. Widzę.. 
Całował mnie po szyi. Gdy owinęłam go nogami w okolicy bioder, ten włożył ręce pod moje pośladki i uniósł mnie. Wtuliłam się w jego ciało jak bezbronna.
Czułam, jak mnie zanosił. Jak jestem po chwili mocowana do pościeli poprzez jego ciało. Oddawał czułe pocałunki po niemal całym ciele.
- Martin. - Wyszeptałam zniecierpliwiona.
- Tak, to ja. - powiedział ironicznie.
Ale on postanowił mnie jeszcze przetrzymać. Nie chciał najwidoczniej zbyt wcześnie zaczynać.
A na mnie to działało jak płachta na byka. I sądziłam, że on o tym dobrze wiedział.
Jednak po dłuższej chwili moje błagania zakończyły się. Rozebrał mnie, a ta chwila dłużyła się, jakby była wiecznością.

Mój wzrok zatrzymał się na powiewnej przez wiatr firankę. Wiedziałam, że nie dobrze zaczęłam - powinnam najpierw pogadać z Martinem.. ale z jednej strony.
- Co z nami? - Nachyliłam się nad nim. Musiałam to ja zacząć.
- Decyzja należy do Ciebie. Raczej znasz moje zdanie..
Mruknęłam. Przejechałam delikatnie palcem po jego nagiej skórze.
- Chce tego, chce nas. - uśmiechnęłam się. - Ale nie chce powtórki. Nie chce być zraniona.
Pocałowałam go.
- Aghr. Muszę iść, ściemnia się.
Spojrzałam się w okno. Rzeczywiście, niego przykrywały ciemne chmury.
- Przecież możesz zostać u mnie..
- Nie ma tu rzeczy Yuuko.
- Dobrze.. Zostanę z dzieckiem, a Ty leć szybko. Przygotuję Ci coś na kolację. 
- Dzięki.
Wstałam i poszłam do łazienki. Ubrałam się i uczesałam, korzystając z rzeczy Martina. Delikatnie natapirowałam włosy i przeczesałam, układając je do porządku. Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze i wyszłam. Nałożyłam buty i zamknęłam za sobą drzwi.
Co teraz? Miałam niby załatwić sobie bilet do szczęścia przez łóżko? A raczej - bezmyślnie załatwiłam.
Poczułam chłód.  Usłyszałam szelest liści i powiew wiatru. Weszłam do ciemnej ulicy, by przejść na skróty do domu.
Kątem oka zauważyłam czyjąś rękę. Odwróciłam się, widząc kropla w kroplę mego sobowtóra.
- Cześć i żegnaj, Tenshi.
Opadłam na zimną ziemię, razem z moim klonem.

-----

Z boku pojawiła się ankieta* odnośnie bloga. Jako, że jestem strasznie niezdecydowanym człowiekiem - pozostawiam decyzję i Wam!

* - Jako, że ankiety nie działają mi z jakiegoś powodu, wypowiadajcie się proszę w komentarzach. : Więcej opowiadań na jednym blogu, czy jeden blog i jedno opowiadanie?

To jeszcze nie koniec.
Yuna.