czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 19.

Leżałam na kanapie mając w głowie pustkę, spoglądając jedynie w sufit.
Lekarz po krótkiej konsultacji zrobił mi badania USG. Po dość długim czasie wpatrywania się w monitor popatrzyła na mnie pewnie.
- Jest Pani w ciąży. Na moje oko połowa czwartego miesiąca.
Zamarłam. Nie dotarło to do mnie. Nie umiałam się z tym pogodzić.
Niby jak?
- Zrobiłem zdjęcie USG, ale jak na razie może się pani wytrzeć, ja pogadam z Camilem.
Wzięłam papier i otarłam nim brzuch. Nadal nie docierało do mnie, z czym musiałam się zmierzyć.
Jak teraz mogłam myśleć o dziecku?
Jak mogłam myśleć o tak małej istocie potrzebującej troski w czasie, kiedy rozstałam się z chłopakiem - ojcem tego nienarodzonego człowieka?
Nie.
Doprowadziłam się do porządku. Nie mogłam dać poznać przy Camilu, że jest coś nie tak. To byłby szczyt głupoty.
Jak to wszystko.
Ciemnoblond włosy wszedł do pokoju i popatrzył na mnie z troską. Doktor zapewne wszystko mu powiedział. I nie myliłam się.
- I co teraz zrobisz?
- A mam jakiś wybór? - Wstałam oburzona, nie kryjąc tego. - Jestem sama, facet mnie zdradził. - zaklęłam, po chwili kontynuując. - Jeszcze przychodzi mi na świat dziecko, a w pracy nie najlepiej mi się dzieje. Wybornie normalnie.
- Zwolnię Cię z obowiązku uczęszczania na akcjach. Nie możesz się przemęczać.
- Będę jeździć.
Spuściłam głowę, a z nią wzrok, patrząc w podłogę.

Leżałam w łóżku, myśląc o tym wszystkim, co się wokoło mnie działo.
To wszystko było za szybko. Odbijało się na mnie. Powinnam powiedzieć Martinowi o ciąży?
Nie.
To byłaby dopiero klęska. Nie chce być teraz narażona na kontakt z nim. 
Delikatnie wstałam i wzięłam telefon, wykręcając przy tym numer do Simona - a bynajmniej jego stary numer, który miałam. W tle usłyszałam jakąś kobietę.
- Halo? Tenshi?
- Hej. Jest może Simon? - Podeszłam do okna, łapiąc się za głowę.
- To Ty nie wiesz?
- Czego?
- Simon nie żyje.. Od dobrych dwóch lat.
Uniosłam brwi i szybko się rozłączyłam.
Zamarłam.
Co takiego?
Przecież wiem co widziałam - rozmawiałam z nim dobre parę dni temu. A więc?
To musiała być pomyłka. Osoba, z którą rozmawiałam, musiała mnie wkręcić. Odwróciłam się. Widząc blondyna zrobiłam wielkie oczy.
- To prawda. Nie żyję, umarłem wtedy, kiedy ostatnim razem się widzieliśmy razem z naszą paczką.
- Czemu kiedy widzieliśmy się wtedy, w kawiarni.. Było czuć od Ciebie kozłek lekarski? - Wymawiam to pytanie, od razu żałując.
- Za życia byłem czarodziejem. Umierałem w miejscu, gdzie były kiedyś hodowane owe kwiatki.
- Czemu jesteś na ziemi? - Zadając pytanie, oparłam się o okno balkonowe.
- Mogę wracać do świata. Widzą mnie wtedy jedynie czarodzieje. Wiedziałem o Tobie od dawna. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- Skąd wiedziałeś o tamtej sytuacji? 
- Z góry widać wszystko szybciej. Chciałem Cię przed tym ostrzec.. 
Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. 
- Dziękuję Ci. Za wszystko.
Położyłam się na miękkim materacu. Przytuliłam głowę do poduszki i zasnęłam.

Odpoczywałam na hamaku wraz z dzieckiem. Była to dziewczynka - brązowowłosa, z niebieskimi oczami i ślicznym uśmiechu. Wyglądem przypominała mi Martina, choć wcale się nie dziwiłam. Miała jego nos oraz usta.
Przytuliła się do mnie, szepcząc, że tęskni za tatą. Nic nie odpowiedziałam, po prostu ją przytuliłam. Nie mogłam nic więcej zrobić.
Czekałyśmy jak na deszcz w czasie suszy - bez sensu.

Wstałam z rana i od razu zmrużyłam oczy. Światło słoneczne było skierowane w moje powieki. Zasłoniłam ręką okolice padania  i wyszłam z pokoju, schodząc po schodach. Wchodząc do kuchni naszykowałam składniki na naleśniki - mąkę, mleko i jajka.
Została mi godzina do pójścia na komisariat. W tym czasie mogłam zrobić sobie coś dla siebie.
Usiadłam na blacie i położyłam rękę na brzuchu. Siedziała tam mała istota, uśmiechałam się na samą myśl, ale smuciły mnie okoliczności, w jakich powstało.
Po niespełna dwudziestu minutach naleśniki były gotowe. Posmarowałam je dżemem z czarnych porzeczek. Smakowały przepysznie.
Jednak czas mnie gonił. Wkładając jedzenie do lodówki wbiegłam po schodach, do pokoju. Wybrałam długą, czarną sukienkę i buty na koturnie.  Włosy rozpuściłam, na czubek głowy nakładając okulary przeciwsłoneczne, biorąc do tego torebkę.
Uśmiechnęłam się. Wyszłam z domu i kierowałam się w stronę komendy policji.


Znajdowałem się na hamaku z jakimś dzieckiem - brązowowłosą dziewczynką z niebieskimi oczami. Jej wygląd można porównywać do mnie i do Tenshi. Miała jej oczy i tak samo jak ona - zaróżowione policzki.
- Tato. Wróć do mamy! Mamusia jest strasznie samotna. Potrzebuje Cię.
Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, lecz ta mała istota utrudniła mi to, przykładając mi małą rączkę nad brodą.
Wtem zauważyłem obok nas Tenshi - Miała na sobie biały top, ciemnoniebieską, asymetryczną spódniczkę i czerwony pasek. Stała ze wzrokiem wbitym we mnie, a w oczach miała złość.


------------------------------

Dzień dobry.
Na dniach pojawią się krótkie "wycinki" moich nowych opowiadań, które piszę. Czemu to robię?
W przerwie pisania Tell Me Truth mam zamiar stworzyć nowego bloga. Nie wiem jeszcze, jaki przybierze on charakter (czy będzie jedno opowiadanie, czy będzie wiele opowiadań - częściej i więcej).
Dlatego chce, żebyście ocenili owe opowiadania, które - jak wspomniałam - za niedługo się pojawią.

Co z TMT?
Seria (śmiem to tak określić) za niedługo się kończy. Oczywiście dla spragnionych mogę zapowiedzieć, że będzie następna część.
No ale to na tyle.. 

1 komentarz:

  1. Rozdział jest świetny oraz zaskakujący. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Czy Tenshi powie Martinowi o dziecku? Pewnie i tak się domyśli, sądząc po ostatnim akapicie.
    Co do nowego bloga, to życzę powodzenia i mam nadzieję, że nie zapomnisz o TMT :)

    OdpowiedzUsuń