środa, 16 kwietnia 2014

Rozdzial 17.

***

Stanąłem nad ciałem mojej koleżanki. Spojrzałem na nią niepewnie, chwile później wzrokiem taksując całą okolicę. Upewniwszy się, że nikogo nie ma, usiadłem na łóżku.
Przejechałem dłonią po jej lewym ramieniu, zmierzając w dół. Dotknąłem jej ręki, by wetknąć jej kartkę z miejscem spotkania.
Podniosłem się i raz jeszcze spojrzałem na jej twarz. Stałem tak kilka minut. Gdy się otrząsnąłem, wytworzyłem portal, w który po chwili wszedłem.
Musiała się dowiedzieć, co się dokładnie stało. Zbyt długo na ten moment czekałem, by teraz coś się zepsuło.
Usiadłem na jednej z wolnych chmur i przypatrywałem się światu z góry. Teraz pozostało mi tylko czekać.

***

Zbudziłam się. Od razu z tym przywitał mnie ból całego ciała.
Wyczułam coś w ręce. Podniosłam dłoń i przeczytałam, że jakaś osoba, która nawet się nie podpisała, chce się spotkać w najbliższym barze. Uniosłam brew i wykonałam dość ogromny grymas.

Wstałam i minęłam drzwi mojego pokoju. To jednak przyszło mi z łatwością. Krótko potem orientuję się, że Martina nie ma w domu. Przez chwilę byłam zdziwiona, a potem umknęło mi to przez myśl.  
Uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam spowrotem na górę. Termometr wskazywał 16 stopni. Wzięłam czarną sukienkę w kwiatki, rozkloszowaną i do tego botki na płaskim obcasie. Uczesałam koka na włosach i zrobiłam delikatny, nie rzucający się w oczy makijaż.
Na co ja się szykowałam? Na randkę? Trudno. Nie wiedziałam z kim mam do czynienia, a bynajmniej się nie domyślałam. Nie czułam lęku przed nieznanym i choć to dziwne, chciałam poznać to, co się za tym kryje - tą osobę, która zostawiła mi tą wiadomość.
Wyszłam z domu dopiero po godzinie. Zaszłam spokojnie. Zegar nad barem wskazywał czternastą. Rozejrzałam się, widząc tylko jednego człowieka - blondyna, ubranego w garnitur.
Usiadłam obok niego czując woń kozłka lekarskiego. To był czarodziej?
- Witam, Tenshi. Poznajesz mnie?
Mrużę delikatnie oczy i i po chwili doznaje olśnienia.. To Simon.
- Trudno Cię nie poznać.. wciąż jesteś taki sam.
Uśmiechnął się radośnie, a ja przecierając dłonią o serwetkę, popatrzyłam, tym razem niepewnie, w jego stronę.
- Zapewne ciekawisz się, o co chodzi z tym liścikiem.. - Napił się kawy, by po chwili dokończyć swój dialog - Chciałem się spotkać, by przy okazji porozmawiać o paru rzeczach.
- Czyli?
- Jak Ci się żyje?
Osłupiałam na chwile. Ale on chyba chciał, by owa reakcja zaistniała.
Lecz co było tego motywem?
Ocknęłam się, bo wtedy poczułam rękę Simona na swojej.
- Coś się stało?
- Słabo mi. - Wstałam i wyszłam do toalety, czując się co najmniej dziwnie.
Spojrzałam się w ekran telefonu. Rozładował się. Cholera. 
Polałam zimną wodę na ręce i szybko przyłożyłam sobie je na ręce. Wróciłam do chłopaka i usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
- Tenshi. Uraziłem Cię?
- Nie. Po prostu w moim życiu nie jest różowo.
- Wiem o tym, dlatego tu jestem. 
- Słucham? - Powiedziałam zdziwiona, analizując to, co powiedział. A gdy ten zrozumiał, zbledł.
- Dobra, nie było tematu. - Powiedział wymijająco, spoglądając w okno. 
- Był. Simon, nie znam Cię od wczoraj.
- No dobrze. - odwrócił się i spojrzał na zegar widniejący nad barem. - za godzinę wróć do domu i wejdź do salonu. Jak coś się stanie, wróć tutaj. Będę czekał.
Popatrzyłam na Niego pewniej. Czułam się bezpieczniej, choć przeszkadzała mi tajemnica blondyna. Czy on wiedział coś, o czym ja nie miałam pojęcia? Zostało mi jedynie domyślanie się. 
Reszta czasu spełzła na rozmowie. Czyli czym mój kolega się zajmował. Pamięcią cofałam się do tych chwil, po nie długim czasie czując jak się uśmiecham. O siedemnastej wyszłam, idąc ciągle prosto, po paru metrach jednak skręcając.
Przyłapałam się na tym, że ciekawość mnie zżerała. Popatrzyłam w niebo - było niebieskie bez żadnej chmury.
Gdy znajdowałam się na posesji mojego domu, minęłam drzwi wejściowe. Zmęczona zeszłam do salonu - gdybym mogła, odwróciłabym się na pięcie. To, co zastałam, przyprawiło mnie o głęboką nienawiść, w oczach wezbrały łzy, a szok nie pozwalał ruszyć się z miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz