Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Jedna za drugą znikały poniżej mojej brody. W myślach pytałam sama siebie: co do do cholery ma znaczyć?
Czując na sobie wzrok chłopaka; spojrzawszy na niego ostatni raz, wybiegłam z mieszkania.
- Tenshi! - usłyszałam jego głos tuż za sobą. Chwilę później byłam w jego ramionach.
- Posłuchaj mnie, skarbie.. To nie tak..
Zamknęłam oczy, powoli się uspokajając; nic mi to jednak nie dało. Musiałam użyć mocy, aby się od niego oderwać. Martin, jak gdyby to wyczuł, uwolnił mnie, co pozwoliło mi pobiec dalej.
Nie chciałam myśleć o tym, co miało miejsce raptem kilkanaście minut temu.
- Skąd wiedziałeś?
- Hm?
- To, czego byłam świadkiem. W moim domu. Musiałeś skądś wiedzieć.
- Wiem, o co Ci chodzi. Niestety, nie mogę nic wyjawić.
- Ty też? - szepnęłam.
Wzięłam torebkę, odłożyłam kubek, zostawiając Simona w lokalu. Był jednak problem: gdzie miałam się podziać? Nie mogłam wrócić do domu.
Kucnęłam, zakryłam twarz dłońmi i rozpłakałam się jak małe dziecko. Czemu musiało się to przytrafić akurat mi?
Czując na sobie wzrok chłopaka; spojrzawszy na niego ostatni raz, wybiegłam z mieszkania.
- Tenshi! - usłyszałam jego głos tuż za sobą. Chwilę później byłam w jego ramionach.
- Posłuchaj mnie, skarbie.. To nie tak..
Zamknęłam oczy, powoli się uspokajając; nic mi to jednak nie dało. Musiałam użyć mocy, aby się od niego oderwać. Martin, jak gdyby to wyczuł, uwolnił mnie, co pozwoliło mi pobiec dalej.
Nie chciałam myśleć o tym, co miało miejsce raptem kilkanaście minut temu.
- Skąd wiedziałeś?
- Hm?
- To, czego byłam świadkiem. W moim domu. Musiałeś skądś wiedzieć.
- Wiem, o co Ci chodzi. Niestety, nie mogę nic wyjawić.
- Ty też? - szepnęłam.
Wzięłam torebkę, odłożyłam kubek, zostawiając Simona w lokalu. Był jednak problem: gdzie miałam się podziać? Nie mogłam wrócić do domu.
Kucnęłam, zakryłam twarz dłońmi i rozpłakałam się jak małe dziecko. Czemu musiało się to przytrafić akurat mi?
- Tenshi? - Usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam na ową osobę. Wtem moim oczom ukazała się postać mojego kolegi z pracy - Camila. Wstałam, otrzepując się, po czym spojrzałam na niego niepewnie wiedząc, że zaraz zostanę zasypana milionem pytań typu "co się stało". Jednak chłopak tylko mnie objął.
- Chodź. Pogadajmy..
Siedziałam na kanapie w jego domu, wpatrując się w smutne ściany. Miałam w nosie to, co się wokół mnie działo. Czułam mianowicie, jak druga część mnie umiera.
Tymczasem ciemnoblond włosy przysiadł się obok. Wiedziałam, że patrzy na mnie.
- Tylko się nie załamuj, ok? - Objął mnie delikatnie.
Poddałam się temu, nic nie mówiąc. Nie miałam na to ochoty, a jedyne co zdawało mi się, że mogłam to płakać i szlochać z powodu..
I znów to zrobiłam..
Chłopak podał mi paczkę chusteczek. Chcąc wziąć jedną, otarłam się o jego szorstką dłoń.
- Prze.. Przepraszam. - Wyjąkałam, odciągając rękę.
Jednak mężczyzna przyciągnął ją do siebie, tym samym każąc mi spojrzeć na siebie.
- Camil?
- Tenshi. Obchodzisz się ze mną jak z jajkiem. - powiedział spokojnie. - Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?
Kiwnęłam głową na tak, automatycznie się uśmiechając.
Czekałem z zamkniętymi oczami na przyjście mej dziewczyny. Jednak z biegiem czasu zwątpiłem, że w ogóle się pojawi.
Jednak o godzinie szóstej nad ranem słyszę, jak otwierają się drzwi. Odrywam się i patrzę, jak Tenshi wchodzi, zamykając drzwi zaklęciem. Spojrzała na mnie pytająco.
- Daj mi wyjaśnić.
Nie odpowiedziała nic. Zaświeciła jedynie światło i podeszła bliżej, nie mijając futryny.
Czułem niemal jej oddech na skórze mając świadomość, że dzieli nas duża odległość. Czułem, jak była zła.
- No, słucham. - Powiedziała opanowana. - może zdążysz zanim wyniosę Cię z tego domu siłą.
Uniosłem brew zaskoczony. Co jej się stało?
- Rzuciła się na mnie.
Parsknęła śmiechem. W tym momencie poczułem się jak śmieć.
Jak wygnany.
Zrozumiałem wtem, że ją też zabolał mój czyn.
- Idź do niej.. Widać, że jesteście sobie pisani.
- Co z nami?
- Koniec.
Odwróciła się na pięcie i, tak po prostu, odeszła. Szła na górę, ja za nią.
Złapałem ją mocno za ramiona, aż jęknęła, po chwili odwracając w swoją stronę. Całowałem ją, przyciskając do ściany. Nie wyrywała się, wręcz przeciwnie - oddawała moje pocałunki z równą żarliwością.
Aż w końcu przerwała. Dopiero wtedy zauważyłem łzy spływające po jej policzku.
- Odejdź ode mnie. Tak będzie dobrze. - Wyszeptała stanowczo. - Proszę. Dla mojego i Twojego dobra.
- Dobrze. Jeśli tak uważasz.
Puściłem ją i zrezygnowany jeszcze raz spojrzałem w jej oczy.
Po czym wyszedłem. Tak po prostu.
Poddałam się temu, nic nie mówiąc. Nie miałam na to ochoty, a jedyne co zdawało mi się, że mogłam to płakać i szlochać z powodu..
I znów to zrobiłam..
Chłopak podał mi paczkę chusteczek. Chcąc wziąć jedną, otarłam się o jego szorstką dłoń.
- Prze.. Przepraszam. - Wyjąkałam, odciągając rękę.
Jednak mężczyzna przyciągnął ją do siebie, tym samym każąc mi spojrzeć na siebie.
- Camil?
- Tenshi. Obchodzisz się ze mną jak z jajkiem. - powiedział spokojnie. - Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?
Kiwnęłam głową na tak, automatycznie się uśmiechając.
Czekałem z zamkniętymi oczami na przyjście mej dziewczyny. Jednak z biegiem czasu zwątpiłem, że w ogóle się pojawi.
Jednak o godzinie szóstej nad ranem słyszę, jak otwierają się drzwi. Odrywam się i patrzę, jak Tenshi wchodzi, zamykając drzwi zaklęciem. Spojrzała na mnie pytająco.
- Daj mi wyjaśnić.
Nie odpowiedziała nic. Zaświeciła jedynie światło i podeszła bliżej, nie mijając futryny.
Czułem niemal jej oddech na skórze mając świadomość, że dzieli nas duża odległość. Czułem, jak była zła.
- No, słucham. - Powiedziała opanowana. - może zdążysz zanim wyniosę Cię z tego domu siłą.
Uniosłem brew zaskoczony. Co jej się stało?
- Rzuciła się na mnie.
Parsknęła śmiechem. W tym momencie poczułem się jak śmieć.
Jak wygnany.
Zrozumiałem wtem, że ją też zabolał mój czyn.
- Idź do niej.. Widać, że jesteście sobie pisani.
- Co z nami?
- Koniec.
Odwróciła się na pięcie i, tak po prostu, odeszła. Szła na górę, ja za nią.
Złapałem ją mocno za ramiona, aż jęknęła, po chwili odwracając w swoją stronę. Całowałem ją, przyciskając do ściany. Nie wyrywała się, wręcz przeciwnie - oddawała moje pocałunki z równą żarliwością.
Aż w końcu przerwała. Dopiero wtedy zauważyłem łzy spływające po jej policzku.
- Odejdź ode mnie. Tak będzie dobrze. - Wyszeptała stanowczo. - Proszę. Dla mojego i Twojego dobra.
- Dobrze. Jeśli tak uważasz.
Puściłem ją i zrezygnowany jeszcze raz spojrzałem w jej oczy.
Po czym wyszedłem. Tak po prostu.
Siedziałam przy stanowisku komputerowym i czytałam kolejne wersy opowiadania. Kątem oka widziałam, jak Camil przynosi mi herbatę. Uśmiechnęłam się do Niego i podziękowałam.
- Posłodzona, dwie łyżeczki.
- Dziękuję.
Spiłam łyk przyrządzonego płynu spoglądając w okno.
Od ostatniego incydentu z Martinem nie mam kontaktu. Pomimo mych chęci rozmowy z nim, nie mogłam, nie było to wykonalne.
Wzięłam pobliskie ciastko i ugryzłam je, czując rozpływający się smak czekolady.
Gdy skończyłam czytać wstałam i sprawnie poszłam do toalety. Przechodząc obok lustra spojrzałam w nie. Po moich nogach ciekła czerwona ciecz, jakby krew. Przejechałam palcem po niej upewniając się, że moje podejrzenia są słuszne.
To nie był pierwszy raz. Tydzień temu zdarzyło się to samo, tylko że bardziej obfite.
O co chodziło?
Wytarłam ciecz z nóg i wyrzuciłam papier. Musiałam zareagować.
Powędrowałam do Camila i stanęłam w drzwiach.
Powędrowałam do Camila i stanęłam w drzwiach.
- Zawieź mnie do szpitala. proszę. - Powiedziałam ze słyszalnym strachem w głosie.
- Usiądź. Zadzwonię do kolegi, jest lekarzem.
Posłusznie zrobiłam to, co mi zaproponował i usiadłam na swoje miejsce. Mój znajomy wykonał w tym czasie telefon do swego przyjaciela.
Bałam się, choć nie wiedziałam czego.
Bałam się, choć nie wiedziałam czego.