poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 18.

Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Jedna za drugą znikały poniżej mojej brody. W myślach pytałam sama siebie: co do do cholery ma znaczyć?
Czując na sobie wzrok chłopaka; spojrzawszy na niego ostatni raz, wybiegłam z mieszkania.
- Tenshi! - usłyszałam jego głos tuż za sobą. Chwilę później byłam w jego ramionach.
- Posłuchaj mnie, skarbie.. To nie tak..
Zamknęłam oczy, powoli się uspokajając; nic mi to jednak nie dało. Musiałam użyć mocy, aby się od niego oderwać. Martin, jak gdyby to wyczuł, uwolnił mnie, co pozwoliło mi pobiec dalej.
Nie chciałam myśleć o tym, co miało miejsce raptem kilkanaście minut temu.
- Skąd wiedziałeś?
- Hm?
- To, czego byłam świadkiem. W moim domu. Musiałeś skądś wiedzieć.
- Wiem, o co Ci chodzi. Niestety, nie mogę nic wyjawić.
- Ty też? - szepnęłam.
Wzięłam torebkę, odłożyłam kubek, zostawiając Simona w lokalu. Był jednak problem: gdzie miałam się podziać? Nie mogłam wrócić do domu.
Kucnęłam, zakryłam twarz dłońmi i rozpłakałam się jak małe dziecko. Czemu musiało się to przytrafić akurat mi?
- Tenshi? - Usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam na ową osobę. Wtem moim oczom ukazała się postać mojego kolegi z pracy - Camila. Wstałam, otrzepując się, po czym spojrzałam na niego niepewnie wiedząc, że zaraz zostanę zasypana milionem pytań typu "co się stało". Jednak chłopak tylko mnie objął.
- Chodź. Pogadajmy..

Siedziałam na kanapie w jego domu, wpatrując się w smutne ściany. Miałam w nosie to, co się wokół mnie działo. Czułam mianowicie, jak druga część mnie umiera.
Tymczasem ciemnoblond włosy przysiadł się obok. Wiedziałam, że patrzy na mnie.
- Tylko się nie załamuj, ok? - Objął mnie delikatnie.
Poddałam się temu, nic nie mówiąc. Nie miałam na to ochoty, a jedyne co zdawało mi się, że mogłam to płakać i szlochać z powodu..
I znów to zrobiłam..
Chłopak podał mi paczkę chusteczek. Chcąc wziąć jedną, otarłam się o jego szorstką dłoń.
- Prze.. Przepraszam. - Wyjąkałam, odciągając rękę.
Jednak mężczyzna przyciągnął ją do siebie, tym samym każąc mi spojrzeć na siebie.
- Camil?
- Tenshi. Obchodzisz się ze mną jak z jajkiem. - powiedział spokojnie. - Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?
Kiwnęłam głową na tak, automatycznie się uśmiechając.

Czekałem z zamkniętymi oczami na przyjście mej dziewczyny. Jednak z biegiem czasu zwątpiłem, że w ogóle się pojawi.
Jednak o godzinie szóstej nad ranem słyszę, jak otwierają się drzwi. Odrywam się i patrzę, jak Tenshi wchodzi, zamykając drzwi zaklęciem. Spojrzała na mnie pytająco.
- Daj mi wyjaśnić.
Nie odpowiedziała nic. Zaświeciła jedynie światło i podeszła bliżej, nie mijając futryny.
Czułem niemal jej oddech na skórze mając świadomość, że dzieli nas duża odległość. Czułem, jak była zła.
- No, słucham. - Powiedziała opanowana. - może zdążysz zanim wyniosę Cię z tego domu siłą.
Uniosłem brew zaskoczony. Co jej się stało?
- Rzuciła się na mnie.
Parsknęła śmiechem. W tym momencie poczułem się jak śmieć.
Jak wygnany.
Zrozumiałem wtem, że ją też zabolał mój czyn.
- Idź do niej.. Widać, że jesteście sobie pisani.
- Co z nami?
- Koniec.
Odwróciła się na pięcie i, tak po prostu, odeszła. Szła na górę, ja za nią.
Złapałem ją mocno za ramiona, aż jęknęła, po chwili odwracając w swoją stronę. Całowałem ją, przyciskając do ściany. Nie wyrywała się, wręcz przeciwnie - oddawała moje pocałunki z równą żarliwością.
Aż w końcu przerwała. Dopiero wtedy zauważyłem łzy spływające po jej policzku.
- Odejdź ode mnie. Tak będzie dobrze. - Wyszeptała stanowczo. - Proszę. Dla mojego i Twojego dobra.
- Dobrze. Jeśli tak uważasz.
Puściłem ją i zrezygnowany jeszcze raz spojrzałem w jej oczy.
Po czym wyszedłem. Tak po prostu.



Siedziałam przy stanowisku komputerowym i czytałam kolejne wersy opowiadania. Kątem oka widziałam, jak Camil przynosi mi herbatę. Uśmiechnęłam się do Niego i podziękowałam.
- Posłodzona, dwie łyżeczki.
- Dziękuję.
Spiłam łyk przyrządzonego płynu spoglądając w okno.
Od ostatniego incydentu z Martinem nie mam kontaktu. Pomimo mych chęci rozmowy z nim, nie mogłam, nie było to wykonalne.
Wzięłam pobliskie ciastko i ugryzłam je, czując rozpływający się smak czekolady.
Gdy skończyłam czytać wstałam i sprawnie poszłam do toalety. Przechodząc obok lustra spojrzałam w nie. Po moich nogach ciekła czerwona ciecz, jakby krew. Przejechałam palcem po niej upewniając się, że moje podejrzenia są słuszne.
To nie był pierwszy raz. Tydzień temu zdarzyło się to samo, tylko że bardziej obfite.
O co chodziło?
Wytarłam ciecz z nóg i wyrzuciłam papier. Musiałam zareagować.
Powędrowałam do Camila i stanęłam w drzwiach.
- Zawieź mnie do szpitala. proszę. - Powiedziałam ze słyszalnym strachem w głosie.
- Usiądź. Zadzwonię do kolegi, jest lekarzem.
Posłusznie zrobiłam to, co mi zaproponował i usiadłam na swoje miejsce. Mój znajomy wykonał w tym czasie telefon do swego przyjaciela.
Bałam się, choć nie wiedziałam czego. 

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdzial 17.

***

Stanąłem nad ciałem mojej koleżanki. Spojrzałem na nią niepewnie, chwile później wzrokiem taksując całą okolicę. Upewniwszy się, że nikogo nie ma, usiadłem na łóżku.
Przejechałem dłonią po jej lewym ramieniu, zmierzając w dół. Dotknąłem jej ręki, by wetknąć jej kartkę z miejscem spotkania.
Podniosłem się i raz jeszcze spojrzałem na jej twarz. Stałem tak kilka minut. Gdy się otrząsnąłem, wytworzyłem portal, w który po chwili wszedłem.
Musiała się dowiedzieć, co się dokładnie stało. Zbyt długo na ten moment czekałem, by teraz coś się zepsuło.
Usiadłem na jednej z wolnych chmur i przypatrywałem się światu z góry. Teraz pozostało mi tylko czekać.

***

Zbudziłam się. Od razu z tym przywitał mnie ból całego ciała.
Wyczułam coś w ręce. Podniosłam dłoń i przeczytałam, że jakaś osoba, która nawet się nie podpisała, chce się spotkać w najbliższym barze. Uniosłam brew i wykonałam dość ogromny grymas.

Wstałam i minęłam drzwi mojego pokoju. To jednak przyszło mi z łatwością. Krótko potem orientuję się, że Martina nie ma w domu. Przez chwilę byłam zdziwiona, a potem umknęło mi to przez myśl.  
Uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam spowrotem na górę. Termometr wskazywał 16 stopni. Wzięłam czarną sukienkę w kwiatki, rozkloszowaną i do tego botki na płaskim obcasie. Uczesałam koka na włosach i zrobiłam delikatny, nie rzucający się w oczy makijaż.
Na co ja się szykowałam? Na randkę? Trudno. Nie wiedziałam z kim mam do czynienia, a bynajmniej się nie domyślałam. Nie czułam lęku przed nieznanym i choć to dziwne, chciałam poznać to, co się za tym kryje - tą osobę, która zostawiła mi tą wiadomość.
Wyszłam z domu dopiero po godzinie. Zaszłam spokojnie. Zegar nad barem wskazywał czternastą. Rozejrzałam się, widząc tylko jednego człowieka - blondyna, ubranego w garnitur.
Usiadłam obok niego czując woń kozłka lekarskiego. To był czarodziej?
- Witam, Tenshi. Poznajesz mnie?
Mrużę delikatnie oczy i i po chwili doznaje olśnienia.. To Simon.
- Trudno Cię nie poznać.. wciąż jesteś taki sam.
Uśmiechnął się radośnie, a ja przecierając dłonią o serwetkę, popatrzyłam, tym razem niepewnie, w jego stronę.
- Zapewne ciekawisz się, o co chodzi z tym liścikiem.. - Napił się kawy, by po chwili dokończyć swój dialog - Chciałem się spotkać, by przy okazji porozmawiać o paru rzeczach.
- Czyli?
- Jak Ci się żyje?
Osłupiałam na chwile. Ale on chyba chciał, by owa reakcja zaistniała.
Lecz co było tego motywem?
Ocknęłam się, bo wtedy poczułam rękę Simona na swojej.
- Coś się stało?
- Słabo mi. - Wstałam i wyszłam do toalety, czując się co najmniej dziwnie.
Spojrzałam się w ekran telefonu. Rozładował się. Cholera. 
Polałam zimną wodę na ręce i szybko przyłożyłam sobie je na ręce. Wróciłam do chłopaka i usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
- Tenshi. Uraziłem Cię?
- Nie. Po prostu w moim życiu nie jest różowo.
- Wiem o tym, dlatego tu jestem. 
- Słucham? - Powiedziałam zdziwiona, analizując to, co powiedział. A gdy ten zrozumiał, zbledł.
- Dobra, nie było tematu. - Powiedział wymijająco, spoglądając w okno. 
- Był. Simon, nie znam Cię od wczoraj.
- No dobrze. - odwrócił się i spojrzał na zegar widniejący nad barem. - za godzinę wróć do domu i wejdź do salonu. Jak coś się stanie, wróć tutaj. Będę czekał.
Popatrzyłam na Niego pewniej. Czułam się bezpieczniej, choć przeszkadzała mi tajemnica blondyna. Czy on wiedział coś, o czym ja nie miałam pojęcia? Zostało mi jedynie domyślanie się. 
Reszta czasu spełzła na rozmowie. Czyli czym mój kolega się zajmował. Pamięcią cofałam się do tych chwil, po nie długim czasie czując jak się uśmiecham. O siedemnastej wyszłam, idąc ciągle prosto, po paru metrach jednak skręcając.
Przyłapałam się na tym, że ciekawość mnie zżerała. Popatrzyłam w niebo - było niebieskie bez żadnej chmury.
Gdy znajdowałam się na posesji mojego domu, minęłam drzwi wejściowe. Zmęczona zeszłam do salonu - gdybym mogła, odwróciłabym się na pięcie. To, co zastałam, przyprawiło mnie o głęboką nienawiść, w oczach wezbrały łzy, a szok nie pozwalał ruszyć się z miejsca.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 16.


Popatrzyłam zszokowana na rodziców. Czułam ich, jak tu są, jako ludzie, nie jako duchy. Przeraziłam się i spojrzałam na Martina niepewnie.
Ten za to położył rękę na moich plecach. Uśmiechnęłam się, dalej patrząc na rodziców. W głównej mierze dla tego, że nie wiedziałam, o co chodzi.
- Wróciliśmy ? - Spytała moja mama, Meredith, patrząc na mojego tatę, Angusa.
- Najwidoczniej.. Ale chyba nie na długo.. Biorąc pod uwagę, że zostaliśmy przywołani.
- Dołożę wszelkich starań, byście tu zostali. - zapewniłam.
Mama i tata uśmiechnęli się. I ja razem z nimi.


Wyszłam z komisariatu. Byłam tam jedynie w celu przesłuchania świadków. Przy okazji dowiedziałam się, że w mieście grasuje nowy wampir - trzy ciała zostały wyssane z krwi.
Tylko jakiemu krwiopijcy był potrzebny pentagram? Może to był krąg wampirów-satanistów?
Usłyszałam swój telefon. Zachwiałam się na swoich dziesięciocentymetrowych koturnach, po czym odebrałam, wybierając kluczyk od auta.
- Halo?
- Kupisz bułki? Twoi rodzice są strasznie głodni.
- Jasne - Spojrzałam w niebo, robiło się już ciemno. westchnęłam.
Nagle usłyszałam szelest liści. Rozejrzałam się, lecz nikogo na swej drodze nie widziałam. Ponownie odetchnęłam.
- Tenshi? Co się dzieje?
- Nic. Zaraz będę. - Powiedziałam, jąkając się.
Po chwili się rozłączyłam, po czym ponownie zerknęłam na prawo, to na lewo.
Pusto.
Wzruszyłam ramionami i sprawnie otworzyłam samochód.
I wtedy poczułam czyjeś ręce na mojej głowie. I to, jak obca osoba, mówi coś po łacińsku. Była to kobieta. Po jej wymowie automatycznie mdleje.


Zbudziłam się w dziwnym pokoju. Było ciemno i nic nie widziałam. Próbowałam wstać, lecz znacznie uniemożliwiło mi to przypięcie moich rąk i nóg, a po próbie wyrwania się czuję przeszywający mnie ból.
- Co jest do cholery? - Wyszeptałam.
Odpowiedziała mi cisza. Odchyliłam głowę, słysząc w oddali czyjeś słowa.
- Może się wybudziła, nie wiem... Przetrzymam ją, dopóki Katri nie wróci z polowania... Wiem, ale to jej zależy na mocach. - Ów ktoś wszedł do pokoju, zaświecając światło. Zmrużyłam oczy. - Zbudziła się, kończę.
- Kim jesteś? - Jedynie to pytanie na razie nasunęło mi się na język.
Spojrzałam na chłopaka. - Miał czarne włosy do ramion, brązowe oczy, czarną koszulę, czarne spodnie.
- Koszmarem, Tenshi. Ale możesz mi mówić Lauri.
- Po co tu jestem? - Powiedziałam oschle.
- Hmm.. Powiedzmy że o tym wiesz.
- Niestety nie. Więc?
- Moja ukochana chce Cię poznać.. Ma na imię Katri, kojarzysz może?
- Nie.
- Więc Ci nie powiem.. Zaznajomicie się i wtedy pogadacie.
- Jesteś bardzo skomplikowany.
Odwróciłam się i zamknęłam oczy. Z nich poleciały też łzy.
Wyczułam, jak wpadłam w kłopoty. Jak mogę stracić przy tym Martina. Czułam, jak traciłam.
- Nie smuć się. Żeby poprawić sytuację.. Jakiej muzyki słuchasz?
- Metalu i Rocka. - Westchnęłam.
- To tak jak ja. Bardzo ciekawe.. - I wtedy zaczął mamrotać coś, co olałam.
Nie słuchałam go, nie miałam zamiaru.


Na zegarku widniała godzina dwudziesta pierwsza. Poczułam zimno oblewające moje ciało, a z tym szedł i ból w okolicy prawego nadgarstka. Podniosłam głowę i rozejrzałam się, by po prawej stronie zobaczyć Lauriego patrzącego się na mnie, jakby był głodny.
To jest wampir? Czy mój chłopak wie o nim? Tyle pytań sunęło mi się na myśl, tyle, że na żadne nie znałam poprawnej odpowiedzi, a jak wiedziałam, to nie byłam jej pewna.
- W 1602 poznałem Katri. Piękna, urokliwa blondynka. Taka sama jak Ty. Jednakże moja dociekliwość pozwoliła mi poznać różnice pomiędzy Wami. Wiesz.. - Wstał i podszedł do mnie - Chciałem zmienić się dla Niej. Pokazać jej, że .. - Przerwał, by powoli odetchnąć - pragnę tego.
- Wypuścisz mnie?
Uśmiechnął się. Było już wtedy wiadome, że nie.
- Och. - Opuściłam głowę. - Czemu żeście się na mnie uwzięli? - Spytałam, jakby sama siebie.
Nie odpowiedział. Po prostu stał biernie, patrząc się na mnie.


Znowu ciemność.
Czułam, jak ktoś mnie niesie. Byłam jednak zbyt słaba, by zobaczyć co się dzieje. Słyszałam kogoś szepty. Analizowałam, czy to podświadomość podpowiada mi nieznane, czy to człowiek. Wtem obstawiłam, że to drugie. Poczułam miękkie podłoże. I wtedy spokojnie odetchnęłam, zapadając w prawdziwy sen.


----


- Zadanie wykonane, mistrzu. - powiedziała Melgine, chwytając Tenshi w ramiona.
- Dziękuję, zawsze wierzyłem w Twe moce. - Uśmiechnąłem się i odebrałem dziewczynę z ramion mej koleżanki. Wtem przeniosłem się z nią do mojego domku obserwacyjnego. Przypiąłem ją do krzesła i zapieczętowałem zaklęciem, by nikt jej nie wyciągnął.
Ale jak zwykle coś musiało się spieprzyć.