Martin.
Rok 1992, Japonia.
Włóczyłem się po Tokio bez celu. Nie interesowały mnie żadne Mangi i anime, których było bardzo dużo, ale sam kraj. Objawiał się wiecznym spokojem i siłą, którą czułem w piersiach.
I wtedy, przechodząc przez ulicę usłyszałem krzyki..
Szybko poszedłem w owe miejsce, gdyż nie było ono daleko, ujrzałem ciemnowłosą kobietę o niebieskich oczach. Siedziała w kącie, wyciągając do mnie rękę.
- Wampir, daj mi żyć..
- Coś się dzieje? - spytałem z troską.
- Zawieź mnie do szpitala, proszę. Moja córka, Tenshi..
- Rozumiem. Niech pani mi zaufa.
Pomogłem kobiecie wstać, z tknięciem jej dłoni wyczułem, że jest to czarownica. Jednym wyrazem zakląłem się w myślach, może mnie zabić. Lecz sama ona chyba nie czuła takiej potrzeby.
Wspomogłem ją w dojściu do szpitala, będącego akurat niedaleko. Kobieta została przewieziona na porodówkę, gdzie po godzinie urodziła zdrową dziewczynkę.
- Czy pan jest z rodziny tej dziewczyny? - Spytała czarnowłosa Azjatka.
- Nie.
- Dobrze. - Kiwnęła głową na tak, po czym odeszła.
Przez drzwi zobaczyłem, jak druga pielęgniarka wypisuje akt urodzenia, kątem oka wyłapałem.
" Tenshi Mitsui, 20 listopada 1992r. "
Spojrzałem na zegar - 1:32. Tenshi słodko spała, przytulona w moje ciało.
Dziś 20 listopada - Dzień jej urodzin.
Wstałem tak, by nie budzić mojej dziewczyny i poszedłem do magicznego pokoju, tak, jak ona go nazywała. Pamiętając czasy, kiedy wysyłali mnie na lekcje alchemii tworzę specjalny kryształ - Kamień umarłych.
Zawsze nie rozumiałem, jak z kozłka lekarskiego, mandragory, dwóch łez i szarego kawałka kamienia wspomnień tworzy się jasny przedmiot. I tym razem nie zrozumiałem.
Ową rzecz schowałem w kieszeń i jak nigdy nic powędrowałem do jej pokoju. Dalej spała, wtulona w poduszki i kołdrę.
A kiedy z rana wstała, czekałem już przy łóżku z jedzeniem. Wymyśliłem jajecznicę z grzankami, maczanymi w ziołach, a gdy ujrzała, co ma na talerzu, uśmiechnęła się.
- A to za co?
- A to za co?
- Jeśli nie wiesz to potem się dowiesz, kochanie. Zjedz spokojnie.
Uśmiechnęła się promiennie i kiwnęła głową, po czym zaczęła jeść. A ja w tym czasie usiadłem na fotelu obok.
Uśmiechnęła się promiennie i kiwnęła głową, po czym zaczęła jeść. A ja w tym czasie usiadłem na fotelu obok.
Stany Zjednoczone, 30.06.2006r.
Siedziałem właśnie w barze i delektowałem się zamówionym bourbonem. Planowałem przy alkoholu, choć wcześniej cholernie tego nie lubiłem. Przemieszałem trunek w szklance i dopiłem go, czując dogłębnie jego smak. Pierwsze - Skończyć z zabójstwami, po czym znaleźć sobie jakiś związek, jakąś kobietę, która będzie mnie w tym wspierać, która będzie dawać mi siłę. Kątem oka zauważyłem czerwonowłosą dziewczynę, wyglądającą na około czternaście lat. Siedziała sama, więc szybko postanowiłem przysiąść się do Niej, a gdy ta popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami, po dogłębnym przyjrzeniu się towarzyszce zauważyłem, że ma dosyć smutny wyraz twarzy.
- Ile tu siedzisz?
- Nie długo, nie umiem znaleźć sobie miejsca.
- Mogę znać Twoje imię? - Spojrzałem na Nią pytająco, po czym uśmiechnąłem się.
- Tenshi - Westchnęła. - A Ty?
- Martin.
Mówiłem sobie jej imię w myślach, jednak po krótkiej chwili ukazał mi się obraz kobiety, którą uratowałem parę lat temu w Japonii, i jej córki.
- A ile masz lat? Bo wyglądasz na starszego..
- Piętnaście. - Skłamałem.
Zachichotała, po czym powiedziała to, co przewidziałem - miała czternaście lat.
Po dłuższej rozmowie dowiedziałem się o Niej więcej, co utwierdziło mnie w tym, co na początku myślałem - to była ona.
- Kochanie.
Z letargu myśli wyrwała mnie Tenshi - Jakby zaniepokojona. Przytuliłem się do Niej.
- Coś się stało?
- Nic, skarbie. - Pocałowałem ją - Chcesz coś?
- Ciebie. - Wtuliła się, a ja jęknąłem.
- Pamiętasz wtedy, gdy się poznaliśmy? - wyszeptałem.
- Pamiętam, i to doskonale.
Uniosłem jej rękę i wplotłem swoje palce w jej, wtem spojrzałem na nią, a ona na mnie.
- Cieszę się, że Cię poznałem i pokochałem.
- Ja też. - Uśmiechnęła się.
Mruknąłem cicho. Tenshi nagle stanęła na palcach, po czym zaczęła mnie całować. Robiła to coraz namiętniej, jakby była tego spragniona. Jej ręce spoczęły na moich plecach, wbijając się w nie.
Wziąłem ją delikatnie na ręce, po czym oparłem o ścianę. Coraz namiętniej się całowaliśmy, i co sekundę bardziej się nie kontrolowałem.
Po pocałunkach, moja dziewczyna spojrzała na mnie pewnie, jej oczy były zamglone, a twarz zarumieniona i pogodna.
- Chcę, Martin.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Mieliśmy jeszcze dużo czasu zwłaszcza, że zamierzałem dać jej Kamień umarłych o godzinie szesnastej. Zaniosłem moją dziewczynę na łóżko. Ta bez zbędnych zajęć zaczęła ściągać moją koszulkę na ramionach, po czym ściągnęła moje czarne spodenki. Ja jedynie zrzuciłem jej bluzkę na ramiączkach i spodnie czarnego koloru, po czym na materacu położyłem się na Niej. Gdy zauważyłem, jaka jest spragniona wszedłem w Nią.
Stałem pod jej domem. Gardło mnie drapało, gdyż nie wiedziałem, na co mam się szykować. Odrzuci mnie? Zaakceptuje? Nie mogłem tego przewidzieć. Dziewczyna po chwili otworzyła drzwi, a gdy mnie zobaczyła, rozpromieniła się.
- Słucham? - Powiedziała spokojnie.
- Mogę..?
- Jasne, wejdź. - Odsunęła się, wpuszczając mnie do jej domu. Pomyślnie wszedłem do środka, a ta popatrzyła na mnie, a ja na nią.
- Tenshi, ja.. Zakochałem się w Tobie.
- Martin..
Kiwnęła głową na nie, po czym zaczęła mnie całować. I wtedy widziałem, jak i ona odwzajemnia moje uczucie.
Wieczorem dałem Tenshi kryształ. zdziwiła się i popatrzyła na mnie niepewnie.
- Co to?
- Kamień umarłych. Użyj go i pomyśl o rodzicach.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się do mnie.
Odsunęła się o dwa metry, po czym aktywowała małą skałę. Wtem ukazał się obraz jej rodziców, będących spokojnie na ziemi. Jej rodzice zaczęli się rozglądać, a gdy jej mama mnie ujrzała, pobladła i jednocześnie się zdziwiła.
- Mamo, tato! - Odezwała się Tenshi z radością w głosie.
- Cześć, córeczko. - Zaczęła kobieta.
Jej ojciec ciągle patrzył na mnie niepewnie, chyba wiedział, kim jestem.
- Cieszę się, że was widzę. Bardzo.
- Kim jest ten facet? - Ojciec Tenshi spytał z ostrością w głosie. - Przecież to wampir.
- To mój chłopak..
- On?! - Usłyszałem nagle głos kobiety. - On mnie uratował w 1992. Kiedy się rodziłaś.
- Słucham.. ? - Popatrzyła na mnie niepewnie.
- Nie mówiłem Ci tego. Po tym, jak się poznaliśmy, dowiedziałem się o tym dopiero po dłuższej konwersacji z Tobą, Tenshi.
Ta spuściła głowę, po czym spojrzała na rodziców.
- Chciałabym, żebyście zostali tutaj, żebyście mi towarzyszyli. Zwłaszcza w ten dzień.
Popatrzyłem na Tenshi, po czym zawiesiłem wzrok na jej rodzicieli. Poczułem dwie osoby więcej w pomieszczeniu. Zmarszczyłem czoło, widząc ich zdziwienie.