wtorek, 18 marca 2014

Rozdzial 15.

Martin.
Rok 1992, Japonia.

Włóczyłem się po Tokio bez celu. Nie interesowały mnie żadne Mangi i anime, których było bardzo dużo, ale sam kraj. Objawiał się wiecznym spokojem i siłą, którą czułem w piersiach.
I wtedy, przechodząc przez ulicę usłyszałem krzyki..
Szybko poszedłem w owe miejsce, gdyż nie było ono daleko, ujrzałem ciemnowłosą kobietę o niebieskich oczach. Siedziała w kącie, wyciągając do mnie rękę. 
- Wampir, daj mi żyć..
- Coś się dzieje? - spytałem z troską.
- Zawieź mnie do szpitala, proszę. Moja córka, Tenshi..
- Rozumiem. Niech pani mi zaufa.
Pomogłem kobiecie wstać, z tknięciem jej dłoni wyczułem, że jest to czarownica. Jednym wyrazem zakląłem się w myślach, może mnie zabić. Lecz sama ona chyba nie czuła takiej potrzeby.
Wspomogłem ją w dojściu do szpitala, będącego akurat niedaleko. Kobieta została przewieziona na porodówkę, gdzie po godzinie urodziła zdrową dziewczynkę.
- Czy pan jest z rodziny tej dziewczyny? - Spytała czarnowłosa Azjatka.
- Nie.
- Dobrze. - Kiwnęła głową na tak, po czym odeszła.
Przez drzwi zobaczyłem, jak druga pielęgniarka wypisuje akt urodzenia, kątem oka wyłapałem.

" Tenshi Mitsui, 20 listopada 1992r. "



Spojrzałem na zegar - 1:32. Tenshi słodko spała, przytulona w moje ciało.
Dziś 20 listopada - Dzień jej urodzin.
Wstałem tak, by nie budzić mojej dziewczyny i poszedłem do magicznego pokoju, tak, jak ona go nazywała. Pamiętając czasy, kiedy wysyłali mnie na lekcje alchemii tworzę specjalny kryształ - Kamień umarłych.
Zawsze nie rozumiałem, jak z kozłka lekarskiego, mandragory, dwóch łez i szarego kawałka kamienia wspomnień tworzy się jasny przedmiot. I tym razem nie zrozumiałem.
Ową rzecz schowałem w kieszeń i jak nigdy nic powędrowałem do jej pokoju. Dalej spała, wtulona w poduszki i kołdrę.
A kiedy z rana wstała, czekałem już przy łóżku z jedzeniem. Wymyśliłem jajecznicę z grzankami, maczanymi w ziołach, a gdy ujrzała, co ma na talerzu, uśmiechnęła się.
- A to za co?
- Jeśli nie wiesz to potem się dowiesz, kochanie. Zjedz spokojnie.
Uśmiechnęła się promiennie i kiwnęła głową, po czym zaczęła jeść. A ja w tym czasie usiadłem na fotelu obok.


Stany Zjednoczone, 30.06.2006r. 

Siedziałem właśnie w barze i delektowałem się zamówionym bourbonem. Planowałem przy alkoholu, choć wcześniej cholernie tego nie lubiłem. Przemieszałem trunek w szklance i dopiłem go, czując dogłębnie jego smak. Pierwsze - Skończyć z zabójstwami, po czym znaleźć sobie jakiś związek, jakąś kobietę, która będzie mnie w tym wspierać, która będzie dawać mi siłę. Kątem oka zauważyłem czerwonowłosą dziewczynę, wyglądającą na około czternaście lat. Siedziała sama, więc szybko postanowiłem przysiąść się do Niej, a gdy ta popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami, po dogłębnym przyjrzeniu się towarzyszce zauważyłem, że ma dosyć smutny wyraz twarzy.
- Ile tu siedzisz?
- Nie długo, nie umiem znaleźć sobie miejsca.
- Mogę znać Twoje imię? - Spojrzałem na Nią pytająco, po czym uśmiechnąłem się.
- Tenshi - Westchnęła. - A Ty?
- Martin.
Mówiłem sobie jej imię w myślach, jednak po krótkiej chwili ukazał mi się obraz kobiety, którą uratowałem parę lat temu w Japonii, i jej córki.
- A ile masz lat? Bo wyglądasz na starszego..
- Piętnaście. - Skłamałem.
Zachichotała, po czym powiedziała to, co przewidziałem - miała czternaście lat.
Po dłuższej rozmowie dowiedziałem się o Niej więcej, co utwierdziło mnie w tym, co na początku myślałem - to była ona.


- Kochanie.
Z letargu myśli wyrwała mnie Tenshi - Jakby zaniepokojona. Przytuliłem się do Niej.
- Coś się stało?
- Nic, skarbie. - Pocałowałem ją - Chcesz coś?
- Ciebie. - Wtuliła się, a ja jęknąłem.
- Pamiętasz wtedy, gdy się poznaliśmy? - wyszeptałem.
- Pamiętam, i to doskonale.
Uniosłem jej rękę i wplotłem swoje palce w jej, wtem spojrzałem na nią, a ona na mnie.
- Cieszę się, że Cię poznałem i pokochałem.
- Ja też. - Uśmiechnęła się.
Mruknąłem cicho. Tenshi nagle stanęła na palcach, po czym zaczęła mnie całować. Robiła to coraz namiętniej, jakby była tego spragniona. Jej ręce spoczęły na moich plecach, wbijając się w nie.
Wziąłem ją delikatnie na ręce, po czym oparłem o ścianę. Coraz namiętniej się całowaliśmy, i co sekundę bardziej się nie kontrolowałem.
Po pocałunkach, moja dziewczyna spojrzała na mnie pewnie, jej oczy były zamglone, a twarz zarumieniona i pogodna.
- Chcę, Martin.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Mieliśmy jeszcze dużo czasu zwłaszcza, że zamierzałem dać jej Kamień umarłych o godzinie szesnastej. Zaniosłem moją dziewczynę na łóżko. Ta bez zbędnych zajęć zaczęła ściągać moją koszulkę na ramionach, po czym ściągnęła moje czarne spodenki. Ja jedynie zrzuciłem jej bluzkę na ramiączkach i spodnie czarnego koloru, po czym na materacu położyłem się na Niej. Gdy zauważyłem, jaka jest spragniona wszedłem w Nią.


Stałem pod jej domem. Gardło mnie drapało, gdyż nie wiedziałem, na co mam się szykować. Odrzuci mnie? Zaakceptuje? Nie mogłem tego przewidzieć. Dziewczyna po chwili otworzyła drzwi, a gdy mnie zobaczyła, rozpromieniła się.
- Słucham? - Powiedziała spokojnie.
- Mogę..?
- Jasne, wejdź. - Odsunęła się, wpuszczając mnie do jej domu. Pomyślnie wszedłem do środka, a ta popatrzyła na mnie, a ja na nią.
- Tenshi, ja.. Zakochałem się w Tobie.
- Martin..
Kiwnęła głową na nie, po czym zaczęła mnie całować. I wtedy widziałem, jak i ona odwzajemnia moje uczucie.


Wieczorem dałem Tenshi kryształ. zdziwiła się i popatrzyła na mnie niepewnie.
- Co to?
- Kamień umarłych. Użyj go i pomyśl o rodzicach.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się do mnie.
Odsunęła się o dwa metry, po czym aktywowała małą skałę. Wtem ukazał się obraz jej rodziców, będących spokojnie na ziemi. Jej rodzice zaczęli się rozglądać, a gdy jej mama mnie ujrzała, pobladła i jednocześnie się zdziwiła.
- Mamo, tato! - Odezwała się Tenshi z radością w głosie.
- Cześć, córeczko. - Zaczęła kobieta.
Jej ojciec ciągle patrzył na mnie niepewnie, chyba wiedział, kim jestem.
- Cieszę się, że was widzę. Bardzo.
- Kim jest ten facet? - Ojciec Tenshi spytał z ostrością w głosie. - Przecież to wampir.
- To mój chłopak..
- On?! - Usłyszałem nagle głos kobiety. - On mnie uratował w 1992. Kiedy się rodziłaś.
- Słucham.. ? - Popatrzyła na mnie niepewnie.
- Nie mówiłem Ci tego. Po tym, jak się poznaliśmy, dowiedziałem się o tym dopiero po dłuższej konwersacji z Tobą, Tenshi.
Ta spuściła głowę, po czym spojrzała na rodziców.
- Chciałabym, żebyście zostali tutaj, żebyście mi towarzyszyli. Zwłaszcza w ten dzień.
Popatrzyłem na Tenshi, po czym zawiesiłem wzrok na jej rodzicieli. Poczułem dwie osoby więcej w pomieszczeniu. Zmarszczyłem czoło, widząc ich zdziwienie.

środa, 5 marca 2014

Rozdział 14.

- Witaj, Katri. Co Cię tu sprowadza?
- Mój sobowtór.. Zbudziła mnie swoją mocą zabijającą wampiry..
- Mogłem się domyślić. Lecz przykro mi, do Tenshi się nie dostaniesz.
- A to czemu? Konsekwencje konsekwencjami, ale to nie ważne, prawda? W moim ciele będzie jej świetnie. - powiedziała pewnie, wydymając w przód usta.
- Ona nie będzie wampirem, ani się nie wcielicie.
- Po trupach do celu. Poczekam na Nią - Uśmiechnęła się szyderczo.

Tenshi.

Siedziałam właśnie w okręgu przygotowanym przez Camila. Miało to na celu ustabilizowanie mojej mocy magicznej. Sama już nie wiedziałam, czy to pomoże. Ciemnowłosy wspominał, że mogą być efekty uboczne. Ale jakie? O tym niestety już nie wspomniał.
W ostatniej chwili moich myśli usłyszałam, jak wypowiadał właśnie końcowe zaklęcie, a gdy ucichł, poczułam się strasznie słabo.
- Tenshi ? Jesteś strasznie blada, znowu.
I wtedy poczułam, jakby ktoś walnął mnie czymś twardym, w efekcie czego straciłam kontakt ze światem, zemdlałam.

- Dałem jej morfinę, ale nie wiem, czy to coś da, może umrzeć. - Usłyszałam głos nieznanego mężczyzny.
- Ratuj ją, proszę.
- Camil. Ledwo co daję radę. Czy to twoja dziewczyna?
- Nie, może chciałbym...
Wszystko się urwało. Znów poczułam, jak siłą zabierają mnie w objęcia Morfeusza. Uległam.
- Czy ma jakąś rodzinę?
- Chyba nie. Nic mi nie mówiła.
- Pojedź do jej domu.
Nie. Cholera jasna! Tylko nie to..
Chce się wyrwać, lecz nie mogę. I ponownie zapadam w sen.

Zbudziłam się w dziwnym miejscu, widząc szyby i skórzane siedzenia orientuje się, że to auto. Obok mnie siedzi Martin.
- Ile dni byłam nieprzytomna?
- Sześć. - Odpalił silnik, po czym odjechał. - Muszę o Ciebie dbać. Jeszcze tylko pojadę po leki dla Ciebie
Martin popatrzył na mnie przekonująco. Nie musiał mi wiele mówić bo czułam, o co mu chodzi. Sama recepta, którą mi po chwili dał, na to wskazywała.
Zajechał do najbliższej apteki, po czym wyszedł, zostawiając auto na ręcznym. Poczekałam tylko chwile, gdyż po nie długim czasie mój chłopak był w aucie z siateczką leków.
A po dziesięciu minutach byłam w domu, w nim od razu zostałam wysłana na łóżko, przebrana w fioletową koszulę, położyłam się na nie, czując miękką satynę, w którą się wtuliłam.
Mruknęłam cicho i zaczęłam rozmyślać.
Czemu wtedy zemdlałam? Czy to przez Camila? Nie czułam się źle, wręcz przeciwnie. Próbuję się cofnąć do tamtego momentu, lecz nie mogę. Ból głowy mi to uniemożliwia.
- Tenshi.. - moje myśli przerwał Martin.
- Hm?
- Chcesz coś jeść, pić?
- Nie.. jakbyś jedynie mógł mnie przytulić..
Podniosłam się i popatrzyłam na Niego. Ten po chwili podszedł do mnie i usiadł obok, tuląc mnie do siebie po krótkim czasie.
- Nie chcesz spać?
- Nie. - Wtuliłam się w jego ciało i po cichu jęknęłam.
Spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach, po czym pocałowałam go.

Z rana wstałam i poszłam do łazienki, zrobić sobie maseczki i różne inne rzeczy, bylebym wyglądała ładnie. To był też czas do moich przemyśleń - Czy zbyt szybko zaufałam Martinowi, czy nie powinnam przesłuchać jego kolegi. Mickael chyba i tak ma jakiegoś asa w swoim durnym rękawie.
I wtedy zorientowałam się, że zwątpiłam w mojego chłopaka.
Ale czy tak miało być?
Otworzyłam drzwi i wyszłam, schodząc na dół do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę z cytryną, co dobrze na mnie podziałało. Zapomniałam o tym, co myślałam wcześniej.

***

Siedziałem na dachu czekając na cud - Na jakikolwiek piorun, na burzę, ale się nie doczekałem. Dzisiejszy dzień będzie słoneczny.
Poprawiłem swoje czarne, długie włosy, i przyłożyłem tego samego koloru arafatkę bliżej ust.
- Hmm.. Ciekawe czy przed tym się obronisz, Tenshi Mitsui. - Uśmiechnąłem się szyderczo, po czym uniosłem dłoń do góry. Wtem niebo zrobiło się szare, a całą ulicę rozjaśnił piorun.
Uśmiechnąłem się, lubiłem takie typu przedstawienia zwłaszcza, że najczęściej zyskiwałem to, co chciałem.
I tym razem miało tak być.

__________
Cześć! :)

Ask - Pytajcie :) Ale i też komentujcie - Motywacji nigdy za wiele. :)