Popatrzyłam niepewnie na czarnowłosego. Nie wiedziałam, co mu dokładnie przekazać, bo aż tyle tego było. Odbiegłam wzrokiem od jego brązowych tęczówek i wyszeptałam od niechcenia.
- Ostatnio coś się ze mną dzieje, coś, co przeraża mnie, i zaczyna niepokoić Martina. Mam wizje Katri, o czym dobrze wiesz, ale także..
Przerwałam. Spojrzałam na Niego niepewnie, w moment zdałam sobie sprawę, że zapomniałam języka w gębie. To, co miałam mu przekazać, zostało zamazane mgłą w dosłownie sekundę.
Złapał od tak moją rękę i uśmiechnął się do mnie. Czy byłam aż tak rozdarta, że nie reagowałam na to?
- Tak? mów, spokojnie..
- Czasem, gdy dochodzi do zbliżenia pomiędzy mną a Martinem.. - Spuściłam głowę, czując oblewający mnie rumieniec. - Widzę Ciebie.
- Tenshi, nie wiem, jak Ci na to poradzić. Przyjdź do mnie dziś wieczorem, dobrze?
- Okej. - Odsunęłam rękę i spojrzałam na bawiące się dziecko.
Uspokoiłam się, jednak powiedzenie mu dobrze mi zrobiło. Spojrzałam, jak Yuuko raczkuje do nas z zabawką, a raczej do Lauriego. Podała mu lalkę z malusieńkim uśmiechem i wróciła na swoje miejsce, tak po prostu.
Weszłam do nowoczesnej restauracji, w której pracował Martin. Zostawiłam wózek na recepcji i weszłam z małą na rękach do środka.
W środku było bardzo schludnie i przyjemnie. Białe ściany z czerwonymi paskami świetnie kontrastowały z czerwonymi obrusami na stołach i drewnianymi krzesłami. Zajęłam szósty stolik i poczekałam na kelnera, a małą posadziłam na krześle dla dzieci obok mnie. Gdy kelner przyszedł, złożyłam zamówienie na spaghetti szefa kuchni i kaszę malinową. O dziwo, serwowali tam jedzenie dla dzieci od roku wzwyż.
Po złożeniu zamówienia, zauważyłam inne szczęśliwe rodziny, z dziećmi w wieku mniej więcej pięciu lat. Uśmiechnęłam się od niechcenia, dostając po chwili jedzenie od.. Martina.
- No, kochanie, nie spodziewałem się Ciebie tutaj.. - Odezwał się i przysiadł obok. Małej za to podał w dwudziesto mililitrowej miseczce kaszkę z łyżeczką.
- Nie spodziewałam się, że podasz mi jedzenie.
- A, widzisz.. Tenshi, chce pogadać o Twoim zachowaniu.
- A jest coś niepokojącego? - Zbyłam pytanie na samym początku wiedząc, o co mu chodzi.
- Owszem, co się dzieje? Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego.
- Porozmawiamy o tym w domu, okej? Teraz są tu ludzie, nie chce robić awantur.
Wzięłam do ręki widelec i włożyłam go w makaron. Zawinęłam go i spojrzałam na dalej siedzącego Martina, wpatrującego się we mnie.
- Wracam do domu za dwadzieścia minut. Mamy więc dużo czasu by pogadać.
Ogarnęłam swe włosy, jedząc podane jedzenie, pomagając w między czasie małej.
Musiałam coś wymyślić.
Czas szybko minął, przez całą drogę nie odezwałam się do mężczyzny, ani on do mnie.
Dopiero, gdy weszliśmy do domu, a ja położyłam do spania Yukko, cokolwiek powiedzieliśmy do siebie. Widziałam, że był zły, ale za razem ciekawy.
Opadłam na kanapę i spojrzałam na Niego. W czarnej dopasowanej koszulce i szarych dresach wyglądał nieziemsko, ale w tej chwili nie mogłam myśleć o takich rzeczach.
- Nom, wyjaśnij mi co nie co.. - Stanął nade mną i skrzyżował ręce.
Zostało mi jedynie wyjaśnić to wszystko. Westchnęłam i spuściłam wzrok. Przekazałam mu dokładnie to samo, co mówiłam parę godzin temu Lauriemu.
- Słucham? - Wrzasnął nieoczekiwanie, aż podskoczyłam. - Tenshi, czemu mi nie powiedziałaś?
- Właśnie dla tego. Nie dałbyś mi spokoju, a Twoje reakcje skłaniałyby nas jedynie do kłótni. - Spojrzałam na Niego z wyrzutem i podniosłam się.
Stałam z nim wtedy twarzą w twarz, że aż ciarki oblewały moje ciało ze strachu.
- I wiesz co, Martinie? Muszę się zastanowić, czy dobrze robimy będąc razem. Bo sądzę, że i Ty masz przede mną jakąś tajemnicę.
Szybko wyminęłam go, nałożyłam botki i płaszcz dodając, że dziecko odbiorę jutro. Ten próbował mnie zatrzymać, na marne.
Idąc do domu jak na złość samej sobie mijałam zakochane parki. Byłam albo naburmuszona, albo po cichu płakałam.
Najgorsze czekało dopiero pod domem. Zastałam opartego o bramę Lauriego, który liczył coraz nowsze gwiazdy pojawiające się na niebie. Sprawnie otworzyłam furtkę.
- Ej, panie marzyciel. - powiedziałam ironicznie - Chcesz wejść?
Spojrzał na mnie, jakby wystraszony, po czym minął próg i poszedł w stronę drzwi, a ja za nim.
Chwilę zajęło mi przygotowanie herbaty, ale gdy już ją przygotowałam, usiadłam obok czarnowłosego i patrzyłam na niego w skupieniu.
- Nie ma sposobu, abyś usunęła z siebie Katri. Przykro mi.
Oparłam się bezradnie o kanapę. Spojrzałam z powrotem w jego oczy, które od dawna mi się przyglądały.
Widziałam w nich troskę, chęć pomocy.
- Na pewno?
- Tak. - Powiedział z trudem.
Spuściłam głowę, widząc ukradkiem, że mężczyzna kieruje się do wyjścia. Szybko wstałam i spojrzałam na niego.
- Ukrywasz coś, prawda?
I wtedy wiedziałam, że trafiłam w jego czuły punkt.
- Tak, ukrywam, Ale zdecydowanie nie jesteś na to gotowa.
Po czym zniknął, a ja poczułam zimno oblewające moje ciało.
------------------
Wiedziałem, że nie zachowałem się fair wobec Tenshi. Ufała mi, a ja i tak tego nadużyłem.
Powinienem jej od razu powiedzieć, że znam sposób na to, by stała się sobą.
Musiałem iść do swojego mieszkania, by to wszystko przemyśleć, o tak.
- Mam nadzieję, że jej nie powiedziałeś?
Obejrzałem się za siebie i spojrzałem na Martina oczami pełnymi gniewu. Miałem do tego powód - to on od początku kazał mi tak robić. Jak głupi jednak dawałem się mu.
- Nie. - Odpowiedziałem najspokojniej jak tylko mogłem.
- To dobrze.
Poszedłem dalej przed siebie, czyli w stronę domu, gdy dostrzegłem, jak coś się pali. Tym czymś był właśnie mój dom. Przeraziłem się, spoglądając w tył.
Dostrzegłem jedynie uśmiech Martina i ogromną satysfakcję.
Wiedziałem wtedy, że to jego wina.
______________________________________
Cześć, jest tu ktoś jeszcze?
Opadłam na kanapę i spojrzałam na Niego. W czarnej dopasowanej koszulce i szarych dresach wyglądał nieziemsko, ale w tej chwili nie mogłam myśleć o takich rzeczach.
- Nom, wyjaśnij mi co nie co.. - Stanął nade mną i skrzyżował ręce.
Zostało mi jedynie wyjaśnić to wszystko. Westchnęłam i spuściłam wzrok. Przekazałam mu dokładnie to samo, co mówiłam parę godzin temu Lauriemu.
- Słucham? - Wrzasnął nieoczekiwanie, aż podskoczyłam. - Tenshi, czemu mi nie powiedziałaś?
- Właśnie dla tego. Nie dałbyś mi spokoju, a Twoje reakcje skłaniałyby nas jedynie do kłótni. - Spojrzałam na Niego z wyrzutem i podniosłam się.
Stałam z nim wtedy twarzą w twarz, że aż ciarki oblewały moje ciało ze strachu.
- I wiesz co, Martinie? Muszę się zastanowić, czy dobrze robimy będąc razem. Bo sądzę, że i Ty masz przede mną jakąś tajemnicę.
Szybko wyminęłam go, nałożyłam botki i płaszcz dodając, że dziecko odbiorę jutro. Ten próbował mnie zatrzymać, na marne.
Idąc do domu jak na złość samej sobie mijałam zakochane parki. Byłam albo naburmuszona, albo po cichu płakałam.
Najgorsze czekało dopiero pod domem. Zastałam opartego o bramę Lauriego, który liczył coraz nowsze gwiazdy pojawiające się na niebie. Sprawnie otworzyłam furtkę.
- Ej, panie marzyciel. - powiedziałam ironicznie - Chcesz wejść?
Spojrzał na mnie, jakby wystraszony, po czym minął próg i poszedł w stronę drzwi, a ja za nim.
Chwilę zajęło mi przygotowanie herbaty, ale gdy już ją przygotowałam, usiadłam obok czarnowłosego i patrzyłam na niego w skupieniu.
- Nie ma sposobu, abyś usunęła z siebie Katri. Przykro mi.
Oparłam się bezradnie o kanapę. Spojrzałam z powrotem w jego oczy, które od dawna mi się przyglądały.
Widziałam w nich troskę, chęć pomocy.
- Na pewno?
- Tak. - Powiedział z trudem.
Spuściłam głowę, widząc ukradkiem, że mężczyzna kieruje się do wyjścia. Szybko wstałam i spojrzałam na niego.
- Ukrywasz coś, prawda?
I wtedy wiedziałam, że trafiłam w jego czuły punkt.
- Tak, ukrywam, Ale zdecydowanie nie jesteś na to gotowa.
Po czym zniknął, a ja poczułam zimno oblewające moje ciało.
------------------
Wiedziałem, że nie zachowałem się fair wobec Tenshi. Ufała mi, a ja i tak tego nadużyłem.
Powinienem jej od razu powiedzieć, że znam sposób na to, by stała się sobą.
Musiałem iść do swojego mieszkania, by to wszystko przemyśleć, o tak.
- Mam nadzieję, że jej nie powiedziałeś?
Obejrzałem się za siebie i spojrzałem na Martina oczami pełnymi gniewu. Miałem do tego powód - to on od początku kazał mi tak robić. Jak głupi jednak dawałem się mu.
- Nie. - Odpowiedziałem najspokojniej jak tylko mogłem.
- To dobrze.
Poszedłem dalej przed siebie, czyli w stronę domu, gdy dostrzegłem, jak coś się pali. Tym czymś był właśnie mój dom. Przeraziłem się, spoglądając w tył.
Dostrzegłem jedynie uśmiech Martina i ogromną satysfakcję.
Wiedziałem wtedy, że to jego wina.
______________________________________
Cześć, jest tu ktoś jeszcze?