piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 2. (2)

Cześć wszystkim!
Ogromne podziękowania dla Mistchie, mojego "prywatnego korektora" :)
Wracam myślę ze zdwojoną siłą. w 3 rozdziale wyjaśnię o co chodzi :)
Całuję, Yuna.


-----------------------


          Gdy weszłam w mury komisariatu, poczułam rozpierający  mnie głód. Wręcz wbiegłam na górę, wpadając do pokoju Camila. Nie znajdował się jednakk sam.
- Och, cześć, Tenshi. Ładny kolor. - Powiedział ciemnoblond włosy, uśmiechając się do mnie.
Spojrzałam  się na jego kolegę, który robił wszystko, by nie patrzeć na mnie.  Jednakże był mi on znajomy, zwłaszcza jego czarne, długie włosy i wygląd  niczym Robb Flynn z mego ulubionego zespołu metalowego.
- Okej, to ja Was zostawiam, zajrzę po sprawie.
Camil  machnął na niego ręką. Gdy ten wstał, skutecznie zagrodziłam mu drogę  do wyjścia. Siedzący przy biurku chłopak zdziwił się, lecz nie zwracałam  na Niego uwagi.
- A z Tobą, pragnę pogadać.
- Och, Tenshi, nie chcę zabierać Cię z pracy. - wymówił to melancholijnie.
- Och, ależ ja nalegam. Zwłaszcza, że nie jestem Tenshi. - Wyszeptałam.
Postanowiłam zagrać to inaczej, jednak poczułam ogromną satysfakcje, jak złapał haczyk.
- Chodź ze mną.


          Usiadłam na przednim siedzeniu jego auta. Wzrok utkwiłam przed siebie, hen daleko, więc nie zwracałam uwagi na mężczyznę obok. Jednak sam on  w niedługim czasie się o to doprosił.
- A więc?
- Wiem, że nie powinnam Ci ufać, nie powinnam też ufać Martinowi, ale.. Co łączyło z nim Katri?
Zadałam to pytanie prosto z mostu, choć wcale nie powinnam. Spojrzałam na mężczyznę. W moim sercu tliła się nadzieja - nadzieja na odpowiedź.
- A po co Ci to potrzebne? Wiesz co.. Nie mam za bardzo czasu.. - powiedział wymijająco.
Nie ze mną te numery, pomyślałam, uśmiechając się w duchu. Nie mogłam mu odpuścić.
- Mam wizje z życia Katri. Zarówno widzę tam Martina jak i Ciebie, Lauri.
- Czemu nie możesz spytać o to swojego chłopaka? Jakbyś nie pamiętała, ja mam tu najmniej do gadania.
Zerknęłam na niego zła. Lecz miałam za co? Zasłaniał się, jak każdy inny. Przeniosłam dłoń na panel samochodu, po czym ponownie na niego spojrzałam.
- Oj dobra, kochali się, a bynajmniej on ją. Kiedy Katri mnie poznała, chciała tylko mnie. 
Zgadzało  się. Widziałam to w wizji, co oznaczało, że nie kłamał. Ściągnęłam  dłoń, kładąc ją na udzie, skubiąc delikatnie materiał spodni. Spojrzałam  jeszcze raz na długowłosego, po czym wysiadłam z samochodu, mówiąc  zwykłe "dziękuję". Musiałam wszystko przemyśleć na spokojnie, bez  obecności drugiej osoby. Co prawda, w pracy nie mogłam tego zaznać, choć nie miałam wyboru. To tam musiałam zwalczyć swe rozterki.
Szybko przestąpiłam próg drzwi Camila. Z uśmiechem usiadłam na przeciwko niego. Położywszy dłonie na biurku, nachyliłam się w stronę mężczyzny. 
- Co tam ciekawego działo się pod moją nieobecność?
- Było parę akcji, nie powiem.. Ale o tym później. Najważniejsze - co się dzieje z Tobą?
- Wszystko jest okej, dlaczego pytasz?
-  Tenshi, widzę i czuję. - Złapał moje dłonie i czule je objął. - Wiem,  kim jesteś, i chcę, byś wiedziała, że pomimo sprzeczki z tych paru  miesięcy przed, możesz na mnie liczyć.
- Dzięki, Camil. Doceniam  to. - Uśmiechnęłam się szeroko, po czym wstałam i wzięłam papiery z  komody stojącej na końcu pokoju. Postawiłam je na blacie i zaczęłam w  skupieniu analizować.


         Wróciłam do  domu Martina zmęczona i głodna. Od razu weszłam na górę do pokoju małej,  zdziwiona, że jej tam nie ma. Wybiegłam, kierując się do sypialni  chłopaka. Ujrzałam go leżącego z Yuuko. Uśmiechnęłam się  i podeszłam do nich, i, położywszy się obok, wtuliłam się w plecy ciemnowłosego. Moje ręce spoczęły na jego brzuchu. W tym samym czasie wtuliłam się w niego mocniej. Brakowało mi tych radosnych chwil, jak to bywało  wcześniej między nami.
Ale oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej; poróżniło nas to, co stało się wcześniej.
Rozpłakałam  się, oparłam głowę o jego plecy i zaczęłam cicho szlochać.  Wiedziałam, że tym niczego nie odwrócę, ale było mi.. przykro.
- Tenshi? - Usłyszałam szept Martina. W tym samym czasie delikatnie ściągnął moje dłonie, odwracając się, by spojrzeć mi w oczy.
Zerknęłam na niego ze łzami w oczach. W sercu czułam głęboki smutek. 
- Przepraszam, ja..
-  Ćśś.. - Przyłożył mi palec wskazujący do ust. - Wiem. Kochanie, nie  jestem na Ciebie zły. Kocham Cię, rozumiesz? - Ostatnie słowa wyszeptał  mi do ucha. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
- Ja Ciebie też.. - Wyszeptałam.
Uśmiechnął  się do mnie. Podniósł mnie i przyciągnął do siebie. Spojrzałam na niego  wygłodniałymi oczami, a ten tylko pogłaskał mnie po policzku.
- Jadłaś coś?
- Twoja lodówka świeci pustkami, a ja nie mam co jeść.
- Ale wiesz, że teraz pijesz to, co ja? - Wyszeptał czule, prowadząc mnie na dół do kuchni.
Pokręciłam głową, lecz dałam mu się pociągnąć za sobą. Gdy już byliśmy w  pomieszczeniu, usiadłam na blacie i poczekałam dosłownie sekundę, aż  chłopak da mi coś czerwonego, lejącego się do picia.
- Pij, Tenshi.
Popatrzyłam  na szklankę z napojem i głośno przełknęłam ślinę. Przybliżyłam kubek do  ust i w jednej chwili wypiłam całą zawartość.
- Lepiej?
- Lepiej. - wyszeptałam, unosząc głowę ku górze.
Naszła  wtedy kolejna wizja. Próbowałam jej się przeciwstawić- nie chciałam widzieć  kolejnych potyczek Katri, ale najwidoczniej musiałam.


     Pożywiłam się jakimś człowiekiem. Jego krew nie była tak słodka jak  Martina zaledwie parę lat temu, mając na myśli ten okres czasu - zanim  oczywiście go przemieniłam.
Z biegiem czasu był to jednak  błąd. Nie mógł się ode mnie odczepić, cały czas chodził za mną jak głupi  pies, i pomimo tego, że mówiłam by tego nie robił, on nadal robił swoje.
Dobrze  znanym mi skrótem przeszłam do zamku mego ojca, omijając długie, grube  drzewa. Stanęłam  jednak przed drzwiami, czując krew. Wolnym, cichym  krokiem weszłam do środka. Strażnicy leżeli martwi, co wcale mnie nie zdziwiło.
- Tata?! - Warknęłam i wbiegłam na górę, szybko mijając zakręty do jego gabinetu.
Rozejrzałam się; nie był tam sam, a z dwojgiem dobrze zbudowanych mężczyzn.
Ojciec w skupieniu patrzył na mnie, lecz szybko wstał i walnął swoimi masywnymi rękoma w biurko.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że jesteś krwiopijcą, zdrajczyni?!
Uniosłam brwi ze zdziwienia. Skąd znał prawdę?
- Ale tato.. 
- Zamilcz, jednak nie chce Cię słuchać. Zabrać ją do lochów!



          Ogarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na zdziwionego wampira -  wiedziałam, że pewnie będę musiała mu się tłumaczyć z tego, co  widziałam.
Ale ten tylko się uśmiechnął.
- Coś się stało?
- Nie, nic - odpowiedziałam spokojnie. - To tylko ta krew..
Musiałam  coś wymyślić, by odciągnąć jego uwagę. W mojej głowie znalazł się tylko  jeden pomysł - by go czymś zająć. W ułamku sekundy byłam obok niego z pożądaniem w oczach i słodkim uśmieszkiem na ustach. Pocałowałam go zachłannie, a tymczasem on odpowiedział mi tym samym. Przyparł mnie  mocno do ściany. Wiedziałam, czego chce.
Przeczesywałam jego włosy, jednocześnie całując. Po chwili jednak, z niewyjaśnionych przyczyn, odepchnęłam go od siebie. 
Z rozwartymi szeroko oczyma, jęknęłam. Powód był jasny: zrozumiałam, że nie odepchnęłam go od siebie z własnej woli. Ktoś, lub coś, kazało mi to zrobić.